tag:blogger.com,1999:blog-31752670348138545562024-03-13T13:13:33.024-07:00Bezwstydne DojrzewanieBlog dla tych, którzy patrzą na świat refleksyjnie, dla których fikcja literacka i "rzeczywistość" przeplatają się i są równie prawdziwe, dla tych, którzy żyją w języku, lubią słowa ipowiedzonka, dla tych, którzy potrafią stworzyć sobie alternatywny przyjemny, świat, nawet w listopadowy poranek, dzięki muzyce i doznaniom estetyczno-intelektualno-etycznym, i dla tych którzy dojrzewają, pomimo przejścia przez wiek dojrzewania.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.comBlogger24125tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-65771908958062490202016-07-19T04:12:00.000-07:002016-07-19T04:18:36.855-07:00Genialna przyjaciółka<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfWyR3NFgg958g4W8rDMttXFHCeQ6hOX7zEwPEUnyeG32BN310EPE3gT66zRadObpsHww1W558bhxbwfAT-ZSeEBHKcKaaG_oDskllBiaNiH3vkvN6t9Xmfk5heWdfxRNicBO8kFOljFJw/s1600/Genialna+przyjaci%25C3%25B3%25C5%2582ka.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfWyR3NFgg958g4W8rDMttXFHCeQ6hOX7zEwPEUnyeG32BN310EPE3gT66zRadObpsHww1W558bhxbwfAT-ZSeEBHKcKaaG_oDskllBiaNiH3vkvN6t9Xmfk5heWdfxRNicBO8kFOljFJw/s640/Genialna+przyjaci%25C3%25B3%25C5%2582ka.jpg" width="450" /></a>Nie mogę się od niej oderwać o kliku dni - czyli od wartkiej prozy Eleny Ferrante, tej anonimowej postaci, na temat której toczą się spory, czy to w ogóle jest kobieta. Tak genialnie o przyjaźni między dziewczynami i kobietami nie może pisać mężczyzna, choć raz, teraz nie pamiętam w którym momencie, miałam poczucie, że to jednak może być kreacja męskiego umysłu. Z drugiej strony, czy płeć ma znaczenie? Tyle z nas ma ochotę powiedzieć jednocześnie "tak" i "nie", albo, jak to mawiał A., to wyuczone na humanistycznych studiach "zależy".<br />
<br />
M. twierdzi, że płeć w sztuce nie ma żadnego znaczenia, czy mieć nie powinno - coś jest ciekawe, albo nie i to ciekawe broni się samo. Wyraża też lekką irytację na kategoryzowanie typu "literatura kobieca", "kino kobiece" itd. jakoby ten przymiotnik "kobiecy" miał być przypisany do pewnego typu wrażliwości, który przecież nie unaocznia się jedynie u kobiet. Ale ja tam, za Spivak, wierząc chyba w postpłciowość, uznając "strategiczny essencjalizm" za ciekawą strategię, nie zamierzam odrzucać tej kategorii, zdając sobie jednak sprawę z jej konstrukcji. Jeden z wyrażnych momentów, jakie wspominam, kiedy to poczułam "kobiecość" książki - łączy się dla mnie z "Biegnącą z wilkami" - książkę, którą zamówiłam, a gdy przyszła wyczekiwana, z ciekawością podżeganą (chyba, tego już nie pamiętam) nie tylko przez doradczynie w postaci interesujących mnie pisarek czy intelektualistek, ale i przez moje osobiste przyjaciółki, typu Ka., rzuciłam w kąt lekko rozczarowana nie przebrnąwszy przez więcej niż klika stron. Jakoś odrzucił mnie ten patos, a może właśnie ta "kobiecość" perspektywy. Sięgnęłam po lekturę znowu, kiedy leżałam na ginekologii - poczułam, że właśnie szpital "kobietoznawczy" tworzy dla mnie środowisko idealne do przeczytania tego dziełka Clarissy Pinkoli Estes i zrobiło na mnie niezwykłe wrażenie. Koncepcja wieku mierzonego nie latami, lecz "bliznami" bardzo do mnie przemówiła wraz z gojeniem się mojej blizny, niewidocznej dla nikogo z zewnątrz, kto nie dysponuje wziernikiem. M. by teraz może to zbył jako "złotą myśl do zapisania w kolejnym tomie". Chyba nie zawsze patos dyskredytuje.<br />
<br />
Czytając "Genialną" i kolejny tom "Historia pewnego nazwiska" - przenoszę się w świat moich dziewczęcych przyajźni, i tych obecnych - dziewczyńsko-kobiecych. W tym aspekcie czuję, że płeć ma znaczenie, bo te chłopaki, z którymi gadałam, nie doznali tego typu relacji przyjaźni, o jakiej pisze Ferrante. Lojalność przeplata się z rywalizacją, wsparcie z zawiścią, szczerość z jej brakiem, by zachować twarz, podziw i fascynacja z nienawiścią i bólem. M. mówi, że nie doświadczył tego rodzaju przyjaźni - może ze względu na swoje dość częste przeprowadzki, więc brak mu tej ciągłości przyjażni/kumpelstwa z jedną osobą od wczesnej podstawówki po liceum. A może tu chodzi o to, że chłopcy mają bardziej paczkę kumpli niż jednego przyjaciela?<br />
<br />
Narratorka Ferrante pisze ze szczerością o jej przyjaźn i o tym, jak przyjacióła, Lila, na nią oddziałuje - że to dla niej robi wiele rzeczy w swoim życiu. I nie chodzi tu o podporządkowanie swojego życia przyjaciółce, ale o tym, że wiele z tego, czego się uczy, o czym myśli, jak się zachowuje często przefiltrowuje przez oczy swojej przyjaciółki, która o tym nawet nie wie. To takie zjawisko jak owa "podwójna świadomość" opisywana przez W.E.B. Duboisa, kiedy to nie patrzymy na siebie własnymi oczyma, ale i oczyma innej grupy - u niego białych. Albo może to o to chodzi Lacanowi (którego poznałam jedynie przez Żiżka), kiedy mówi o wieloznacznym pożądaniu, którei "jest pożądaniem Innego" - zarówno jego samego (Elena pragnie być blisko swej przyjaciółki, nie stracić nic z jej życia, trochę niczym Serenus, narrator Dr. Faustusa, gdy opisuje przyjaciela, Leverkuhna, odsuwając się w cień."), ale również pożąda tego, czego pożada Lila.<br />
<br />
Podoba mi się również szczerość z jaką Elena opisuje tworzenie siebie przy pomocy idei, myśli, inspiracji różnych ludzi - w dużej mierze swojej przyjaciółki. Pamiętam jak ja przyznałam na jednym ze spotkań Gaffowego Klubu Dyskusyjnego, że bardzo wiele z mojej tożsamości feministycznej paradoksalnie zawdzięczam moim chłopakom - C. i A.. Kuba stwierdził, że to smutne. Elena ma podobne uczucia - czuje, że zakłada maskę, jest taką postacią graniczną siedzącą okrakiem między swoją biedną dzielnią w Neapolu a wykształconą kobietą z Pizy, która wciąż czuje, że brak jej kapitału kulturowego (choć nie nazywa tego tymi słowami - p.s. to chyba jest duża zaleta Lili - nie nakłada maski, przynajmniej w oczach przyjaciółki). Autentyczność v. kreacja to ważny wątek w tej powieści, zwaną również "czytadłam" przez Olę z biblioteki, czy Graff, która się zastanawiała, czy to jest dobra lit., czy zwykłe czytadło, jak wymieniłam z nią parę zdań w drodze do Rumunii.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-25124020861131989822014-04-28T04:16:00.001-07:002014-04-28T04:16:21.060-07:00Wiosenna reaktywacja z Panią BovaryRe-reading<br />
<br />
Pierwszy raz czytałam Panią Bovary w liceum zainspirowana moją przyjaciółką Olgą, która pomimo słowiańskiej urody, którą opiewa moja Mamusia, kojarzyła mi się bardzo francusko. Chyba nie tylko mi, bo pamiętam, że ziom z klasy wołał na nią "wiwlafrąs" - mówiła po francusku biegle, jak w swoim pierwszym języku, przeczytała już wtedy milion książek i przygotowywała się do olimpiady z języka francuskiego, chyba głównie z Flauberta, właśnie. Więc przeczytałam <i>Panią Bovary. </i>Pamiętam, jak męczyłam oczy nocą, nie mogąc się oderwać od lektury, nie ważąc na to, że znowu zwagaruję z porannego niemieckiego. Po latach, czytając Barthesa i innych Bardzo Mądrych Ludzi, którzy non-stop odwołują się do <i>Madame Bovary</i>, stwierdziłam, że nie pamiętam NIC z owej powieści, oprócz ogólnego wrażenia, że bardzo mi się podobała. Więc, robiąc coś skandalicznego jak na studentkę literatury amerykańskiej i komparatystki, która powinna czytać obecnie tylko literaturę amerykańską i polską, a dokładniej prozę pisaną przez współczense pisarki od 1990 do 2010, jako że tego będzie dotyczył mój (bardzo obszerny podobno) egzamin, pozwoliłam sobie na luksus przeczytania czegoś "totalnie bez sensu" i to przeczytania ponownego.<br />
<br />
Jak przyjemnie wracać do książek; robiąc to, czuję się jak buntowniczka przeciw obecnemu biegowi wszystkiego - trzeba cały czas być na bieżąco, czytać nowości, sprostać czelendżom czytelniczym na goodreeds.com, słuchać aktualnej hipstamuzy i ogłaszać na fejsie, czego super nowego się słuchało, wiedzieć, co i jak na świecie, uff, zasapałam się. Ponowne czytanie książki, albo (skandal!) kolejne, to taka namiastka dzieciństwa, kiedy to praktycznie nic nie trzeba było. Małe dzieci lubią jak rodzice czytają im te same książki w kółko, do znudzenia (rodzica), który próbuje czasem coś ominąć i już zdobyć chwilę spokoju dla siebie, ale czujny bachor nie da się łatwo oszukać, bo zna już treść na pamięć, więc nie popuszcza ani linijki. Potem, jak już latorośl opanowuje samodzielnie naukę czytanie, która otwiera drzwi do <i>literacy, </i>pomimo irytujących lektur szkolnych, może delektować się tymi ulubionymi. Moje hity z wczesnej podstawówki to "Plastusiowy pamiętnik","Bracia lwie serce" Astrid Lindgren, baśnie Puszkina, a w końcowej fazie podstawówki: Hans Helmut Kirst szczególnie "08/15 w partii" i "Wilki" przeplatane z "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell.<br />
<br />
Wracając do Emmy Bovary, bezpośrednią pobudką było zasłyszane powiedzenie Flauberta: "Madame Bovary - c'est moi". Jakoś mnie to zaintrygowało, dlaczego korpulentny mężczyzna w średnim wieku z błyszczącą łysiną widzi siebie w efemerycznej Emmie. Spacerując wzrokiem po linijkach (bynajmniej nie biegnąc, jak biegać to tylko na nogach - grr. znowu ta Olga, która nie dość, że wie wszystko o francuskiej literaturze, to jeszcze wychowuje dziecko, pracuje i biega 10km poniżej godziny), doznałam eureki, której zapewne doznało już tysiące czytalniczek/ków przede mną: Madame Bovary - c'est moi.<br />
<br />
Where do I begin? Widzę siebie, i nie tylko siebie, w tej narcystycznej, sentymentalnej, depresyjnej kobiecie, żądnej nowych wrażeń, miłości, takiej jak opisanej w powieściach. Słyszę ten szyderczy chichot autora, ale za szyderą, myślę, kryje się też szczerość. Bycie cool i na dystans, wieczna ironia - męczą, czasem chce się człowiece być "autentyczną". Szczególnie przy napadach melancholii. Gdy nie wyjdzie człowiece coś, na przykład rola kochanki, szybko się adaptuje do innej, na przykład odgrywanie ideału "finest catholic melancholy", albo ofiarnej damy miłosierdzia szyjącej wyprawki dla biednych. Uaktualniając: jak nie wyjdzie lans w jednej dziedzinie, np. bycia übercool, to współczesna człowieka zaczyna angażować się w działalność społeczną zakładając stowarzyszenia, albo rzuca się w wir kariery po nieudanym romansie. W moich kręgach<i> finest catholic melancholy</i> budzi jedynie śmiech, ale melancholijne "filozofowanie" o życiu w starym swetrze a la Żiżek już niekoniecznie.<br />
<br />
Madame Bovary - c'est moi nie musi jedynie odnosić się do Emmy konkretnie, ale do różnych innych typów, a raczej przywar przyczepionych do bohaterów opisanych w powieści. Jak postępowy farmaceuta Homais zaczyna swoje pseudo-naukowe wywody, wstydzę się za siebie - za moje wszelkie "złote rady" i mądrzenie się, i widzenie siebie jako niezwykle racjonalnej, używającej wyważonej retoryki, a naprawdę wykłócam się ciągle o to samo, niczym aptekarz ze swoim adwersarzem - księdzem.<br />
<br />
Oprócz tych przywar różnych, przybierania roli, mechanizmów społecznych itd. jest miłość. Nie tylko ta, obrócona, jak mi się wydaje, w satyrę na Poe'go, i literaturę gotycką, bo Emma tak opętała swojego Charlesa, że zrujnowała go dokumentnie, i że nawet po jej śmierci urok rzucony na męża wciąż pozostaje w mocy i rujnuje go dalej, zza grobu. Charles, niczym podmiot liryczny wierszy Poego, np. Anabel Lee, obsesyjnie kocha swoją zmarłą żonę (pochowanę w sukni ślubnej) i też praktycznie umiera dla świata, w ogóle nie myśląc o przyszłości swojego dziecka.<br />
<br />
Ale jest też studium pragnienia, miłości, pasji tak silnej, że człowiek/a potrafi porzucić wszystko, tego lojalnego, kochającego partnera i rzucić się w wir romansu. Ta siła sprawia, że prawdomówne osoby przeminiają się w notorycznych kłamców, prostoduszne w wyrachowane, empatyczne w egotyczne itd. Emma niby kończy tragicznie, ale jej wiernemu-biernemu mężowi też nie udaje się uniknąć katastrofy. Ja bym jednak wysunęła optymistyczny wniosek z tego niby ponurego końca historii - banalnie: trzeba słuchać swojego głosu wewnętrznego i nie dbać o pozory. Charles niby kocha żonę całym sercem, ale zgadza się, latami, na bycie od niej odseparowanym. Intymność między parą nie istnieje, Emma unika jego towarzystwa, ten chce jej dogodzić, ale zupełnie jej nie rozumie; zatem biedny <i>cuckold</i> wielbi jedynie wizerunek swojej pani doktorowej, a nie ją jako człowieka z krwi i kości.<br />
<br />
Napiszę tylko tyle, bo już nie mam siły;)<br />
<br />
Buziaki wiosenne dla wszystkich!Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-23073995459858689562014-02-09T02:30:00.000-08:002014-02-09T02:32:04.240-08:00Nie mam pomysłu na tytułWyznam, że mam swojego ulubionego bloga. Generalnie nie czytam blogów, oprócz kulinarnych. (Nie, żebym gotowała namiętnie, ale pooglądać można) Czasem jeszcze może rzucę okiem na coś o książkach w ramach inspiracji, czy by zobaczyć, jak inni odbierają książkę, o której niewiele napisano, a mnie aż nosi, żeby z kimś wymienić myśli na jej temat. Ale te książkowe blogi czytuję sporadycznie. Albo załamuje mnie ilość książek recenzowanych dziennie przez prowadzącą bloga i odczuwam boleśnie moją poznawczą nieefektywność, albo irytuje mnie infantylizm piszących.<br />
<br />
Ale ten <a href="http://spinoff.blox.pl/html" target="_blank">blog</a> mnie rozwala. Autor wywleka na wierzch, bezlitośnie to, o czym nie chce się pamiętać, chce się gdzieś przyklepać i ukryć, albo wydalić dyskretnie, spuścić, oczyścić się i zapomnieć, tak na dobre. Większość tekstów mnie porusza i ciut niepokoi. Bloger jest ukrywającycm się autorem, z tego co rozumiem, mężczyzną w średnim wieku (bardziej 50-cio niż 40-sto letnim), postulującym zarzucenie czytania, na rzecz doświadczania. Z drugiej strony sam czerpie garściami z kultury, cytuje, wspomina anegdotki o Emilu Ajar'rze, nazwiska, które do niedawna było mi obce, dopóki Olga nie poleciła mi książki "Całe życie przed sobą". Tak bardziej z przypadku, bo akurat byłyśmy w księgarni na tyłach Krzywego Domku.<br />
<br />
Ów erudyta z bloga "Najgorzej" niepokoi, bo przestrzega przed zgubnym wpływem lektur i doradza życie. Jakby te dwa elementy się wykluczały. Patrzę na przyjaciółki i kumpele, i myślę sobie - czytają, ale i doświadczają, czasem nawet więcej niż by chciały. Sama też ostatnio doznawałam. Przez cudowny tydzień, czułam się po części jak w Niebie - wjeżdżałam na szczyty w chmurach, albo i ponad chmurami, napawałam się widokami bezdrzewnych dolomitów - czarnych czubków wyłażących na wierzch spod śniegu. W słońcu sceneria i kolorystyka przypominała kiczowate obrazki z Jezuskiem czy Maryją, jakie dzieci dostają na lekcjach religii, czy na pierwszą komunię.<br />
<br />
Jak słońce decydowało się nie wstawać, panowała atmosfera niczym z Lovecrafta "Mountains of Madness", albo mitologicznego nordyckiego Piekła - zimna biel, kłęby mgły, które łatwo wziąć za opary ze świata umarłych. Mniejsza o powierzchowność - to Niebo-Piekło nastrajało kojąco. Chciałam na zawsze pozostać zawieszona nad przepaścią, wśród drzew, z widokiem na ciemny szczyt, być kołysaną przez wiatr i dyndać nogami, a potem puścić się w dół i czuć prędkość, a także jednocześnie zastanawiać się, czy wciąż byłabym tak wolna, że Olga i jej mąż śmialiby się z mojej ślamazarności.<br />
<br />
Z błogim uśmieszkiem przyczepionym do twarzy myślałam sobie zuchwale: oto doznaję, a i czytam. Boli mnie nie tylko krzyż od siedzenia i oczy od wgapiania się w literki, ale moje zastałe mięśnie pobudzone zostały do pracy. Odczuwałam dobry ból po wysiłku fizycznym. Poza tym, też czytałam. Czułam, że rzuciłam wyzwanie autorowi bloga, który pomstuje, żeby nie uzależniać się od książek.<br />
<br />
Wróciłam do rzeczywistości z nierealnej baśni. Podłączyłam się do netu, sprawdziłam maile, fejsbuka, weszłam na bloga Najgorzej i znowu zaczęłam żyć w realnym świecie - myśli-wron, które kraczą i każą odpisywać na idotyczne maile, skupić się na milionie niby wirtualnych, ale jak najbardziej konkretnych rzeczy, których Matrix ode mnie wymaga.<br />
<br />
Czytanie nałogowe - niekonieczne oznaczające czytania ogromnej ilości książek, bo niestety wcale tak dużo ich nie pochłaniam, ale uzależnienie od lektur, od rozmów o nich, od nudzenia się wszystkimi innymi banalnymi rozmowami - jest chorobą. Nie potrafię połączyć obu aspektów życia. Jak czytam, to wcale nie chcę mi się biegać, choć Bator pisze o bieganiu i jego duchowym wymiarze, i bardzo mnie to kręci. Tymczasem, zamiast pobiegać po lesie czy plaży, sięgam po kolejną książkę Bator.... Z drugiej strony Olga potrafi: czyta i biega.<br />
<br />
Eh, to wszystko przez tego bloga, który też jest jak derridiański farmakon - lekarstwem i trucizną w jednym, jak zaresztą wszystkie inne dobre lektury.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-57905498204408065462014-01-03T05:52:00.000-08:002014-01-03T05:52:13.621-08:00Nie ponosi mnie namiętność.
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie panuję nad swoją
wyobraźnią. Jest jakby obcym bytem, który funkcjonuje
samodzielnie, a jednak w jakiś szczególny sposób łączy
się z moim ciałem. I to dziwne, z pozoru nienaturalne połączenie,
jest idealną symbiozą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Śnię każdej nocy, a najbardziej
lubię sny erotyczne, bo są tylko moje. Niewiele w nich obrazów
ale odczucia i dźwięki są tak silne, że kiedy budzę się
gwałtownie w środku nocy, nie mogę złapać oddechu i jeszcze
kilka minut zastanawiam się gdzie jestem i co tutaj robię. Czy to
moje łóżko? Czy to moje ciało? Czy to jeszcze jestem ja czy
stworzenie wykreowane przez moją wyobraźnię?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Często się odłączam, jakby ktoś
wyjął kabel z mojej głowy. Jestem wtedy wszystkim i niczym, a mózg
kreuje setki scenariuszy na minutę. Ile to budzi wątpliwości kiedy
zdarza mi się budzić w wannie pełnej ciepłej wody, z książką
rzuconą na podłogę. Zastanawiam się wtedy, gdzie jest dzień,
który mi uciekł i dlaczego nie chcę go odzyskać? Nie
kontroluję swoich zmysłów. Reaguję na wszystkie możliwe
bodźce. Uwielbiam dotyk na moim ciele, smakuję życie, wącham
książki, słucham dźwięków dochodzących z mojego wnętrza
i oglądam je dokładnie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To nieprawda, że nie poddaję się swoim
namiętnościom.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jestem namiętną kobietą, którą
otacza zmysłowy i cholernie fascynujący świat </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pragnę go.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
/jot/ </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-64825510131375271802013-12-02T05:39:00.002-08:002013-12-02T10:35:08.548-08:00Nomadki to myListopad był dla mnie miesiącem czytania porządnej kobiecej literatury. Skończyłam kilka subiektywnie, a może i inter-subiektywnie, bardzo dobrych powieści, które mi pożyczyły lub poleciły Przyjaciółki, albo które dostałam na urodziny - czyli "Mięso", o którym już było, "Życie miłosne" Shalev, "Dom Augusty" Majgull Axelsson, a także tomik opowiadań Any Castillo "Loverboys" i nie-powieść biograficzną Plebanek "Córki rozbójniczki", a obecnie koczuję to tu, to tam wraz z Rosi Braidotti i jej teorii podmiotów nomadycznych.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmoO7ZUGX39H85AUG77svwvsw3FQcGtr_u9WvR0gFP7d0vFC3AL-wT_B7e1K2K41UXJ9GJl-iNrq0xQ0ThwGKGBoxbA9luwpmgY0mo4YXkkzcBbXV4Per6FgTcNeahjVdys4Ce72aAWPJ7/s1600/Braidotti.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmoO7ZUGX39H85AUG77svwvsw3FQcGtr_u9WvR0gFP7d0vFC3AL-wT_B7e1K2K41UXJ9GJl-iNrq0xQ0ThwGKGBoxbA9luwpmgY0mo4YXkkzcBbXV4Per6FgTcNeahjVdys4Ce72aAWPJ7/s320/Braidotti.jpg" width="213" /></a>Nomadyczny podmiot (feministyczny) to taki, który jest w ciągłym ruchu, jak pisze teoretyczka pochodząca z Włoch. Braidotti wyemigrowała do Australli z rodziną, studiowała we Francji, a obecnie chyba mieszka w USA, ale wciąż jest w ciągłym ruchu - jeżdzi po świecie na konferencje, udaje się w podróże dla przyjemności, zapewne odwiedzając przyjaciół/ki na całym świecie. Lubi też przesiadywać w tych miejscach tranzytu, poczekalniach na lotniskach, na stacjach kolejowych, w pociągach, miejscach, które stanowią przestrzeń absolutnie publiczną, i w których człowiek znajduje się w zawieszeniu, w sferze pomiędzy. Obok Braidotti, koczującej na lotniskach i stacjach kolejowych czy autobusowych, widzę moje Przyjaciółki - Ankę, Faustynę i Ka. (kolejność alfabetyczna). Widzę Ankę, która miota się między Trójmiastem a Berlinem, z plecakiem, widzę Faustynę, niegdyś z plecakiem, obecnie z walizką, która podróżuje to zawodowo, to dla przyjemności i widzę Ka., która wyjechała kilka miesięcy temu do Norwegii z małym bagażem, odpowiednikiem dawniejszego węzełka na kiju, niczym Włóczykij z Muminków. Wyjechała w nieznane, ku przygodzie. A zarobione przez siebie pieniądze w czasie kilku tygodni wydała typowo nomadycznie - na podróż.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXxnYDhY6UEoA3u0naA9K9wCyRO3oYdGDBk65JUx84qBVKo1Q50Kn0tqAlxlydNOk-6JFPWkHStMs9IxBl6KJAGwL1cMuVw_2IuGwh0stPtrTjInFmuBfKWDGOvFmaaYn_m6tNY2z22aaL/s1600/c%C3%B3rki+rozb%C3%B3jniczki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXxnYDhY6UEoA3u0naA9K9wCyRO3oYdGDBk65JUx84qBVKo1Q50Kn0tqAlxlydNOk-6JFPWkHStMs9IxBl6KJAGwL1cMuVw_2IuGwh0stPtrTjInFmuBfKWDGOvFmaaYn_m6tNY2z22aaL/s1600/c%C3%B3rki+rozb%C3%B3jniczki.jpg" /></a><br />
Obok moich Przyjaciółek widzę też Grażynę Plebanek i jej długo niewidzianą przyjaciółkę z dzieciństwa, która podarowała Plebanek "Godzinę pąsowej róży". Plebanek i jej przyjaciółka po latach odnalazły się w Belgii, ale obecnie znów przyjaciólka, opisywana przez Plebanek zniknęła z jej pola widzenia. Autorka nie nosi jednak urazy ani nie martwi się o przyjaciółkę; wręcz przeciwnie - rozumie. Bo droga jest rzeczą świętą. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Braidotti jednak (jak i Plebanek) nie uznaje, że nomadyczny podmiot, choć zakłada bezustanne przemieszczanie się, musi koniecznie oznaczać podróż w sensie fizycznym. Ma również na myśli ruch intelektualny, poglądowy, twórczy czy językowy. Podkreśla wagę wielojęzyczności czyli przeskakiwania z jednego języka w drugi, braku lojalności do jedynego języka ojczystego, który przecież tak trudno sprecyzować. Braidotti wręcz dziwi się monojęzyczności - utrzymuje, że nie ma takich znajomych. Nawet w owych Stanach, na temat których roznosi się mit, iż Amerykanie nie portafią mówić żadnym innym niż angielski językiem. Braidotti uświadamia, że tylko wtedy uznajemy mieszkańców i mieszkanki USA za posługujących się jedynie angielskim, jeśli oczy przesłania nam tak głęboko zakorzeniony rasizm, który Amerykanina zrównuje z WASPem - Billem z długą brodą niczym Jay Leno, w bejsbolówce przykrywającej jego nordyckie blond włosy, względnie brytyjsko rudawe i osadznej nad błękitnymi Anglo-saskimi oczyma. A USA, to przecież, kraj imigrantów, gdzie większość ludzi jest przynajmniej dwu-lub więcej języczna. Zresztą Braidotti wskazuje na wielojęzyczność w obrębie jednego języka.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Myślę o moich Przyjaciółkach posługujących się różnymi językami, istniejącymi na ich pograniczach, myślących w dwu-trzech językach, a może po prostu w jednym konkrentym, osobistym języku, będącym zbitkiem tak różnych wpływów leksykalnych, gramatycznych, kulturowych, cywilizacyjnych, religijnych, płciowych ... Zresztą bycie poliglot(k)ą według Braidotti nie ma jedynie wymiaru ściśle lingwistycznego, ale dotyczy umiejętności posługiwania się językami różnych dziedzin. Mówić różnymi językami, posługiwać się różnymi dyskursami to wi(e)dzieć więcej.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3RCHmA_6fsJ1xiob1zYNiiJ_HnY_qJ_RgMT8ivOhlP5LEaEJHi28rS6BK28DoU1hP74fZbOEiGP3fQphwy86fJ-IJMmexzW1mArAuyRD1Jwv5Z2JbbxQxDGUQwZpk9b0Jdx4IAeH0erA2/s1600/shalev.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3RCHmA_6fsJ1xiob1zYNiiJ_HnY_qJ_RgMT8ivOhlP5LEaEJHi28rS6BK28DoU1hP74fZbOEiGP3fQphwy86fJ-IJMmexzW1mArAuyRD1Jwv5Z2JbbxQxDGUQwZpk9b0Jdx4IAeH0erA2/s1600/shalev.jpg" /></a>Nomadyczność odbywa się równieć na poziomie uczuć. Jaara, bohaterka Zeruyi Shalev odbywa podróż w namiętność. To, że przemieszcza się przestrzennie jadąc gdzieś z kochankiem, czy to, że wymyka się z własnego mieszkania, by krążyć między domem rodziców a kochanka stanowi jedynie tło dla jej podróży emocjonalnej. Jej namiętność do kochanka i ich burzliwy romans napędzany głównie pożądaniem Jaary kontrastuje ze spokojem i bezpieczeństwem pożycia małżeńskiego. Może kochanek Jaary nie stanowi wcale lepszej alternatywy do małżeńskiej nudy i nie jest celem samym w sobie, ale jedynie pretekstem, dzięki któremu Jaara dostrzega, co w życiu jest dla niej istotne?<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmXV5Zl49q6Udo9lvL4mPAXIqVYabbqJ1nhX-3haSUB289MvhqxWi8ZvhmWNsWzF8RvoyCne4OYmkdwxyROnubfaE8MuVPgNo-464wqTbg6mT8MpOcWJAYqaGMldJeQmfRTqQnLkB7QR0h/s1600/dom+augusty.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmXV5Zl49q6Udo9lvL4mPAXIqVYabbqJ1nhX-3haSUB289MvhqxWi8ZvhmWNsWzF8RvoyCne4OYmkdwxyROnubfaE8MuVPgNo-464wqTbg6mT8MpOcWJAYqaGMldJeQmfRTqQnLkB7QR0h/s1600/dom+augusty.jpg" /></a>Być może wędrówka Jaary odbywała się trochę na oślep, jak w przypadku "Domu Augusty", książki, której tytuł tłumaczony dosłownie ze Szwedzkiego, brzmiał by mniej więcej "Wędrówka na oślep", czy "Przypadkowa wędrówka". Powieść Axelsson, choć pozornie jest obyczajową opowieścią przedstawiającą kobiecą sagę rodzinną, daje wiele możliwości interpretacyjnych, ze względu na tytuł właśnie. Choć bohaterki uznałabym raczej za migrantki lub wygnańczynie niż nomadki, według rozróżnienia Braidotti. Protoplasćie rodu brak własnych korzeni, więc przemieszcza się nieustannie w dzieciństwie, właśnie skazując się na przypadek, jako że jest sierotą. XIX-sto wieczny system socjalny w Szwecji ma niewiele wspólnego z obecnym, a zatem dziewczynka pozbawionych rodziców zdana jest na kiepskiej jakości sierociniec, by potem pracować ciężko w polu już w dzieciństwie. Gdy dorasta, zostaje służącą i powiela los wielu innych służących, jak wyniki z książki; zostaje panną z "nieślubym" dzieckiem swojego pracodawcy, który odsyła ją, gdy dowiaduje się o jej stanie. Zatem Augusta staje się migrantką szukającą pracy. Wydaje się, że jej brak zakorzenienia i poczucia przynależności wpływa na kolejne pokolenia kobiet w jej rodzinie, które również wędrują na oślep, aż do czasów współczesnych. Dom Augusty, staje się dla jej córek, wnuczek, prawnuczek punktem odniesienia, ale nie każda z nich czuje się jednakowo upoważniona, by uważać, go za swój własny,<br />
<br />
Zdecydowanie lepiej być nomadką niż migrantką czy wygnańczynią. Nomadka, bowiem, ma poczucie zakotwiczenia, ale nie w jednym miejscu - ma kilka domów w sensie <i>home.</i><br />
Dlatego, moje drogie Przyjaciółki, i nie tylko te wymienione tu konkrentnie, nomadki to my!<br />
<br />
Ola Hol<br />
<br />
Szczególnie dedykuję: Ance, Brzozie, Dżu, Faustynie, Ka., Marcie, Jot., Oldze, Wiedźmie jeśli kogoś pominęłam, to przepraszam. Nie wszystkie z Was pewnie mam prawo nazywać Przyjaciółkami, ale to fajne słowo i lepsze niż koleżanki;)<br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-72794564384129368502013-11-09T17:26:00.000-08:002013-11-10T11:37:27.937-08:00Izrael i MJF [']<br />
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Zapragnęłam pojechać do Izraela.
Wcześniej teoretycznie chciałam, bo w wiele miejsc warto się wybrać. Ale
ostatnio Izrael wydał się mi konieczną destynacją. Po części poprzez entuzjazm
Ka., która zakochała się w Tel-Awiwie, zdradzając Norwegię, ale nie chodzi tu,
bynajmniej, o taką przedszkolną rywalizację - ona tam była, to teraz ja MUSZĘ.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Ten mój Izrael, o
którym wiem niewiele, ciągnie mnie z wielu powodów. Po pierwsze, przez Kereta.
Czytając ostatnie "Osiem procent z niczego", zdecydowałam się -
przekształcę moje niejasne planowanie, że może USA, może Chiny, w bardziej
namacalny cel podróży - np. w te wakacje, bądź w ciągu roku - Izrael. Obecnie
umacniam się w tej decyzji.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Izrael kojarzy mi się
przede wszystkim jednak z inną niż Ka. przyjaciółką - przyjaciółką, którą znam
najdłużej z osób, które nazywam przyjaciółkami, więc jest bardzo ważna dla
mnie. To dzięki A. wiem trochę o Żydach, to A. zawsze dużo mówiła o Izraelu, to
w jej rodzinnym domu na drzwiach wisi symbol judaistyczny - Hamsa - dłoń, która
chroni domostwo przed złem i to jej rodzina jeździ czasem do Izraela - nie po
to, by wziąć udział w pielgrzymce, ale by odwiedzić przyjaciela. Dlatego Izrael
jest im bardziej bliski i znany, nie jedynie z perspektywy odbycia podróży do
Ziemi Świętej i by trochę ponarzekać przy tym na "Arabów, którzy tłoczą się strasznie i rozstawiają swoje stragany tak, że pielgrzymi z Polski nie mogą przejść
jerozolimską ulicą". <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Izrael kojarzy mi się
również z tatą A., który właśnie odszedł. Z człowieka pełnego życia,
tryskającego energią </span><span style="font-size: 18.18181800842285px;">i żartami </span><span style="font-size: 13.5pt;">ironisty, który żył na 100%, potrafił i zadbać o
rodzinę, i dobrze się zabawić, a także prowadzić intelektualne rozmowy dzieląc
się swoimi refleksjami, wiedzą o świecie i mądrością, przeistoczył się w
niebyt w ciągu miesiąca. </span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Jak pracował - to
ciężko, jak imprezował - to na całego, jak czytał - to kompulsywnie, jak mówił
- to z zapałem i entuzjazmem. To między innymi On pobudził mnie do rozwoju
intelektualnego. Jego obszerna wiedza ogólna zawsze mi imponowala i czułam, że
muszę dużo nadrobić, żeby stać się partnerką do dyskusji, jakie MJF prowadził ze
swoją rodziną i przyjaciółmi. Myślę, że imponował nie tylko mi, ale i innym
przyjaciółkom i przyjaciołom A. i jej brata. Zwracał się zawsze do nas,
znajomych swoich dzieci, z szacunkiem i serdecznością. Czuliśmy, że nie
jesteśmy intruzami w ich rodzinnej enklawie, na nierównych prawach, które w
wielu polskich nieco feudalnych rodzinach ustalają despotycznie rodzice, ale że jesteśmy
mile widziani i traktowani jako jednostki, jako ludzie, a nie jako denerwujące osobniki zakłócające spokój rodzinny. A. sama przyznała, że nieraz ją to złościło, że znajomi wpadali
pogadać z rodzicami, a niekoniecznie z nią czy jej bratem. Razem spędzaliśmy
święta - my, przyjaciele jego dzieci z ochotą szliśmy po naszych rodzinnych
imprezach, by poświętować razem z rodziną MJF, traktując ich niczym własną
rodzinę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Ciężko uwierzyć, że brak go już pośród
żywych. Ciężko uwierzyć, że w ciągu miesiąca od wykrycia choroby przeniósł się
w jakiś inny wymiar może duchowy, a może jedynie materialny. Z drugiej strony,
dobrze, że nie cierpiał długo, że umarł w otoczeniu najbliższych. Zapamiętam go
głównie jako człowieka skorego do śmiechu
– radosnego i szczerego, zaraźliwego, rubasznego a także jako ironistę z lekko zgryźliwym
poczuciem humoru. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Gdziekolwiek jesteś Sąsiedzie-Seniorze - niech będzie dobrze. Cieszę się, że Cię poznałam. I niech Cię Hamsa broni do złego.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6GKnPkneRu3Mw-fntOLNPIxEKi8N1FMLa_Ecq2npO2XMIuhJjbjzB74Q29GuNSM_y36EdwdaZVS_lhI6Ey8lGS90DJDG6SW38scFp0zNMAwDT2fpr4na9wFUlgej5w1LnxfL27pOCN7GG/s1600/hamsa.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6GKnPkneRu3Mw-fntOLNPIxEKi8N1FMLa_Ecq2npO2XMIuhJjbjzB74Q29GuNSM_y36EdwdaZVS_lhI6Ey8lGS90DJDG6SW38scFp0zNMAwDT2fpr4na9wFUlgej5w1LnxfL27pOCN7GG/s320/hamsa.jpeg" width="248" /></a></div>
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=2tmc8rJgxUI" target="_blank">Pukanie do drzwi nieba</a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-65113770185831371722013-11-05T01:38:00.002-08:002013-11-05T01:38:32.299-08:00MięsoMam poczucie utkwienia w aliteracji - jak nie Mania, czy Marta to Mięso. Właśnie skonsumowałam, pierwsze, od wielu lat. Pod postacią książki Dominiki Dymińskiej. Szybko pochłonęłam, trochę niczym fastfood, ale danie nie było kiepskie ani słabo doprawione. Nie wiem, czy było mięśnie - pewnie dla czytelników wyczulonych na cielesność, których sperma i krew cieknąca po udzie, jako przejaw najlepszego w życiu seksu, gorszą, albo dla tych, których bulimia jako pragnienie "wyrzygania przeszłości"zniesmacza - było mięsiście, cieleśnie i obrzydliwie. Według mnie owo Mięso smakowało lirycznie, melancholijnie i poruszająco.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRDtcY6qjRVdFi9GG4G-FTdpmBjzihtwTbIe7V6H9r5MexPcYoCZVSZ56-PEt8Hp6rjjbAbxG2AsjnRo9CeDHM8fCCxLgOImmNf4UuHVPD7V7HeMB9-yndmVMSwzk_yXWjjjmFkDzFCSce/s1600/Mi%C4%99so.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRDtcY6qjRVdFi9GG4G-FTdpmBjzihtwTbIe7V6H9r5MexPcYoCZVSZ56-PEt8Hp6rjjbAbxG2AsjnRo9CeDHM8fCCxLgOImmNf4UuHVPD7V7HeMB9-yndmVMSwzk_yXWjjjmFkDzFCSce/s320/Mi%C4%99so.jpg" width="204" /></a>Czemu Mięso? Bohaterka kupuje niewiele wędlin w lokalnym sklepie, być może głównie dla matki - raczej odbieram ją po wegetariańsku. Mięso jako abjekt? Mięso jako wyraz tego, co najobrzydliwsze w rzeczywistości? To, że z życiem trzeba sobie radzić, nie żyć? To, że dziecięce i nastoletnie problemy - bez niepotrzebnego dramatyzowania - istnieją naprawdę i że ich rozmiar przekracza to, co się zdaje dorosłym - drobne sprzeczki z koleżankami o ołówek?<br />
<br />
Książka Dymińskiej to specyficzny Bildungsroman - o dojrzewaniu refleksyjności. Najpierw chciałam napisać, że intelektualnym, ale rodzaj dojrzewania bohaterki/(autorki? bohaterka też na imię ma Dominika) cechuje coś głębszego - wrażliwość, wyrażenie uczuć i myśli w trafny sposób, do tego ucieleśniony ( w sensie embodiment). Im dłużej o myślę o lekturze, tym bardziej mi się podoba.<br />
<br />
Zatem, do Mięsa, czytelniczki, wegetarianki też, a może wegetarianki przede wszystkim!<br />
<br />
Ola Hol<br />
<br />
P.S. - po napisaniu tego tekściku, przeczytałam <a href="http://natemat.pl/26499,nasza-blogerka-debiutuje-jako-pisarka-dominika-dyminska-rzuca-nam-swoje-mieso-wywiad" target="_blank">wywiad</a> z autorką. I czuję taką satysfakcję, jakbym dobrze rozszyfrowała, o co jej chodzi. Wiem, banalne;)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-70292943167596049772013-11-01T05:52:00.003-07:002013-11-01T05:57:50.063-07:00Do Wiedźmy i Marty - orientacja czy preferencje<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Orientacja
czy preferencje? Taki mini spór się wytworzył przy okazji rozmowy na zupełnie
inne tematy. Nawet nie podjęłyśmy go na poważnie, nawet nie wykrzyczałyśmy z
siebie definicji. Taka dygresja, coś niby na marginesie, wymiana kilku słów:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Ktoś z sali: - ...preferencje seksualne...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Wiedźma i Marta: - Nie ma czegoś takiego jak "preferencje",
orientacja!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Ja: - Jak to??!!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Wiedźma i Marta: (próba reakcji)<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7kZzUNQlLhXhpHXMtMkQDKyzbfM3C7ikNMVzuWHNDKghx8Es5NftuhHbjFkVpLz0INoVFaBkJOX0_FrehNfyXk_QdzcovzkT_7Ze4EvN68Zr5WyY3NymkandTpyQUvwgjbPz9BSoDa_Fp/s1600/88406-uwiklani-w-plec-judith-butler-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7kZzUNQlLhXhpHXMtMkQDKyzbfM3C7ikNMVzuWHNDKghx8Es5NftuhHbjFkVpLz0INoVFaBkJOX0_FrehNfyXk_QdzcovzkT_7Ze4EvN68Zr5WyY3NymkandTpyQUvwgjbPz9BSoDa_Fp/s320/88406-uwiklani-w-plec-judith-butler-1.jpg" width="244" /></a><span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Ja: eeeh (macham ręką)<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">No ale wracam upierdliwie do tematu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Skoro podczas treningów anty-dyskryminacyjnych wprowadza się rozróżnienie
między płcią biologiczną i kulturową, skupiając się na tej drugiej, tłumacząc
początkującym, co oznacza konstrukt kulturowy i jak w oparciu o ów fantazmat
buduje się i umacnia różne stereotypy dotyczące kobiet i mężczyzn, dlaczego
niby orientacja seksualna ma być postrzegana esencjalistycznie? Czy oznacza to,
że można odrzucić esencjalizm na jednej płaszczyźnie przy jednoczesnym
wspieraniu go, gdy chodzi o inne kategorie? Czemu słowo "preferencje"
w odniesieniu do seksualności razi?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Według mnie pojęcie "preferencje seksualne" jest przejawem
postawy tolerancyjnej w przeciwieństwie do upierania się przy
"orientacji". Ok, według danych, w zależności od badaczy <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">do kinseyowskich 6-stek (osób wyłącznie homoseksualnych) zalicza się około
3-7% populacji, podobnie ma się sprawa z 0-rami ("czystymi"
hetery(cz)kami). Czy można jednak zdecydowanie uznać, że jest to kategoria
biologiczna? Psychologiczna? Na pewno "orientacja" przydaje się przy
walce o prawa mniejszości seksualnych - łatwiej przekonać mainstream, że ktoś
się taki urodził, że pożąda jedynie przedstawicieli/ek "własnej
płci", niż, że jest to "jedynie" preferencja - czyli świadomy
wybór, uznany zresztą społecznie za mniej pożądany niż hetereoseksualność. A
zatem posługiwanie się koncepcją orientacji można uznać za strategię polityczną
czy propagandową, by efektywniej wspierać działania na rzecz równouprownienia
osób stereotypowo postrzeganych jako nie(hetero)normatywne. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">"Preferencja", natomiast, sugeruje wybór. A zatem implikuje, że
można ten wybór znormatyzować i przekonać do heteroseksualności, lub
"wyleczyć" delikwenta. Nie rozumiem, jednak, trwania przy pojęciu
"orientacja" osób zajmujących się gender studies, a także badaniami
nad seksem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0in 0in 0.0001pt;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Po pierwsze, obecnie koncepcję kategorii płci się podważa (i to już
conajmniej od 1991 - kiedy to Butler napisała słynne<span class="apple-converted-space"> </span><i>Gender Trouble<span class="apple-converted-space"> </span></i>a prowadząc rozważania
powoływała się na pracę Foucault<span class="apple-converted-space"> </span><i>Historię
Seksualności<span class="apple-converted-space"> </span></i>z 1976
roku). Francuski poststrukturalista dekonstruuje kategorię płci i dowodzi,
że to nie obiektywna kategoria biologiczna staje się podstawą do naszego
myślenia o płciowości i seksualności, ale odwrotnie – to imperatwy jurydyczny,
czyli kompulsywna potrzeba kodyfikacji tworzy rozróżnienie na płci, a „normalna”
seksualność właściwa konkretnej płci wyłania się w sposób „naturalny” jako
efekt (biologicznego) podziału na płci. Butler podejmuje ów trop i także
przytaczając historię Herculiny Barbin, pamiętniki XIX-wiecznej hermafrodyty
jak i zjawiska drag eksponuje performatywność płci. Butler postuluje, że „sex
is a gendered category”, co oznacza, że kultura oddziałowuje na nasze
rozumienie płci biologicznej. Performatywność oznacza, że odgrywamy naszą płeć
jak rolę na scenie, niczym <i>drag queen</i>,
który wciela się w ultrakobiecość, a przecież odbiorca spektaklu drag zdaje
sobie sprawę, że taka kobiecość „przerysowana” nie istnieje. Butler, zatem,
wnioskuje na poziomie filozoficznym, że płeć jako kategoria nie ma znaczenia,
więc może od niej odejść?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Zresztą
Gerald N. Callahan potwierdza twierdzenia Butler na poziomie biologicznym. </span><span style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">W swojej pracy <i>Between XX And XY. </i></span><i><span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Intersexuality And The Myth Of
Two Sexes </span></i><span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">wskazuje na nieistoczność kategorii płci, jako że jej
idealne wzorce są w praktyce nieosiągalne i raczej można mówić o płci
induwidualnej dla każdej jednostki. Skoro tyle płci ile ludzi, owa kategoria
mija się z celem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv-vCr8Iz7t2ZWD5yOqFCNVQtKdSRrVSW0AG9Bge500bkndRw257ey0taRSBhrMVzKfiobdvhjE1MdbaeAoVUT1OplIkDOToEuO0MNzCuJnCQP8-_SVkdWObxeGcXRY0kWej9sxzl9021O/s1600/xx+xy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv-vCr8Iz7t2ZWD5yOqFCNVQtKdSRrVSW0AG9Bge500bkndRw257ey0taRSBhrMVzKfiobdvhjE1MdbaeAoVUT1OplIkDOToEuO0MNzCuJnCQP8-_SVkdWObxeGcXRY0kWej9sxzl9021O/s640/xx+xy.jpg" width="427" /></a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTDxUFEE0pbVHvgeBhOhAgoXSNB6b_6zuDA-lHs1csyu58ahfwgdAljy4ARpWHX0M3mIQFuw34PKQRpucCCfMvm-ja3dDJ2o8KkFFHhVuMhfrskujrhu1fO70EY5tVsush8D5nbGUG6jee/s1600/historia+seksualno%C5%9Bci.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTDxUFEE0pbVHvgeBhOhAgoXSNB6b_6zuDA-lHs1csyu58ahfwgdAljy4ARpWHX0M3mIQFuw34PKQRpucCCfMvm-ja3dDJ2o8KkFFHhVuMhfrskujrhu1fO70EY5tVsush8D5nbGUG6jee/s1600/historia+seksualno%C5%9Bci.jpg" /></a><span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Skoro
twierdzić uparcie, że istnieje „orientacja” seksualna, jaką orientację posiada
osoba interseksualna? Herculine Barbin, hermafrodyta, której pamiętniki odnalazł
Foucault i opatrzył je wstępem jest homoseksualna, czy heteroseksualna?
Wychowana jako dziewczyna dojrzewając w szkole przyklasztornej odczuwa
pożądanie do przyjaciółki – jest to pożądanie homoseksualne czy hetero, skoro
potem zostaje uznana przez sąd za mężycznę i pozbawiona prawa do noszenia
damskich ubrań?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Jak dowodzi
Callahan interseksualność pod różnymi postaciami i w różnym stopniu „natężenia” występuje o
wiele częściej niż nam się wydaje. Czy zatem istotne jest odkryć w sobie płeć,
żeby potem „właściwie” zdiagnozować swoją orientację? Czy koniecznie trzeba
przyjąć odpowiednią tożsamość seksualną, której różne kwalifikacje wciąż się
mnożą? Homoseksualista jako tożsamość, powtarzając za Foucault to zjawisko,
które pojawiło się ok 1870 roku. Nie oznacza to jednak, że wcześniej nie
istniały zachowania homoseksualne czy homoerotyczne. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">A więc
postuluję „preferencje” seksualne, które w sobie zawierają o wiele więcej niż
uproszczony podział homo-hetero, albo bi (zresztą dość podejrzane, nawet w
środowiskach LGBTQA ..., bo przecież trzeba się „określić”, a bi to taki
odstępca, niewierny swojej „orientacji”). Jak twierdzi Eve Kosofsky Sedgwick w
kanonicznym już dziele w obrębie gender studies <i>Epistemology of the Closet </i>– dlaczego, skoro istnieje szeroka gama
zachowań seksualnych właśnie homoseksualizm i heteroseksualizm dostąpiły miana
orientacji? Dlaczego nie opierać kwalifikacji na S/M, czy BDSM, masturbacji,
gotowości do angażowania się w relacje seksualne z wieloma partner(k)ami itd? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-family: Calibri, sans-serif; font-size: 11pt;">Może po
prostu, niczym starożytni Grecy, którzy pożądali piękna, bez względu na to, czy
ukazywała się ono pod postacią młodzieńca czy młodej kobiety (znów Foucault,
tym razem <i>Historia Seksualności – tom II)
</i>, pożądamy konretnej osoby? Bo nawet, jeśli ktoś, uważa się za osobę
heteroseksualną – wcale nie pociągają go/jej wszyscy reprezentaci płci
przeciwnej. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj jest to garstka osób, która w jakiś
sposób na nas odziaływuje erotycznie. Więc niech żyją preferencje!</span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiazMl61rZdQ_Ph8-26agfQEa4OA3-PaLHGFhjeoyK5R0PZnFwBX_Q0_QHtO6i5ccifki80exeeXQcbVeVBFPIItyFwKtjZ1uYApPKLUxHWxJAwA5HJ44D2gjSWMgiUALhW0Z07iUnGRCBR/s1600/herculine+barbin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiazMl61rZdQ_Ph8-26agfQEa4OA3-PaLHGFhjeoyK5R0PZnFwBX_Q0_QHtO6i5ccifki80exeeXQcbVeVBFPIItyFwKtjZ1uYApPKLUxHWxJAwA5HJ44D2gjSWMgiUALhW0Z07iUnGRCBR/s640/herculine+barbin.jpg" width="411" /></a></div>
<br />
<br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-83620623018732823672013-10-24T03:42:00.000-07:002013-10-24T03:42:14.992-07:00Jest źle czy gorzej? Podobno nie ma pracy. Ani w Warszawie ani nigdzie. To nie jest dobra pora na szukanie nowej posady, a przecież nasz szanowny premier Tusk mówi, że kryzys skończony, więc pracy powinno być w bród, po pachy i jeszcze więcej.<br />
Wiele firm poszukuje pracowników na zasadzie poczty pantoflowej. Jak na złość są to firmy, które mnie interesują. Zatem trzymam się powiedzenia : jak wyrzucają cię drzwiami wejdź oknem. I ślę CV bez względu na to czy ktoś mnie chce czy nie i czekam na cud.<br />
Potrafię się przecież zaprezentować z jak najlepszej strony, uwydatnić walory i schować wady, które wyjdą w praniu. Ślę i czekam ale nie tracę czasu zupełnie żeby nie dopuszczać do siebie czarnych myśli, że do końca życia utknę w firmie, w której przestałam się rozwijać po kilku miesiącach, a tu w grudniu stuknie mi pięć lat. Lat wzlotów i upadków, monotonii, nerwów i koszmarnej, wyniszczającej nudy. W wystawianiu faktur jestem prawdziwym specjalistą. Właściwie powinnam dostać odznaczenie od prezydenta i wszystkich bogów świata. Nie mam sobie równych w paragonach. Fascynujący temat.<br />
Jest zapotrzebowanie na sekretarki, więc też ślę CV tylko czy chcę być "podaj, przynieś pozamiataj" od 8 do 16? Czy robienie czegoś kreatywnego jest rzeczą tak skomplikowaną, że aż niedostępną? I ten brak doświadczenia (najlepiej ze 200 lat), tylko skąd to doświadczenie brać, skoro nie stać mnie na bezpłatne staże i praktyki w pełnym wymiarze godzin, bo mam kredyt i jakieś życie i zainteresowania, które wymagają chociaż minimalnych funduszy? Czy szukam dziury w całym? A może źle się za temat zabieram, gryzę nie tu gdzie trzeba i tracę czas, który mogłabym wykorzystać bardziej produktywnie? (na siłownię i malowanie paznokci?)<br />
Dużo pytań, mało odpowiedzi. Ale jedno jest pewne. Po oswojeniu ciała, z którym z dnia na dzień dogaduję się coraz lepiej, pora na zmianę otoczenia.<br />
Zatem - szukam pracy.<br />
Serio.<br />
<br />
<br />
A szukanie od kilku dni umila mi ten kawałek, wdarł się brutalnie do głowy (swoją drogą przez pewnego młodego boksera) i siedzi i nie chce wyjść (piosenka nie bokser) - i tańczę i podryguję i śpiewam i naprawdę się zatracam. Bardzo mocno. Do utraty tchu. <br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=TBXv37PFcAQ" target="_blank">Daft punk</a><br />
<br />
Jot.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-29179880228914958442013-10-20T06:00:00.001-07:002013-10-20T06:09:47.643-07:00Mania<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Dopadła mnie mania. Wszystko znowu robię
nerwowo, za szybko, ciągle się spieszę, notorycznie mam wrażenie, że nic nie
robię, choć wciąż coś robię. Zaczynam milion rzeczy, ale żadnej nie kończę.
Gnębią mnie nieustanne wyrzuty sumienia, że nie dokańczam, że nie jestem
wystarczająco efektywna, że za wolno czytam. A jak czytam, to nie mogę się
skupić, bo myślę, ile jescze muszę przeczytać i zrobić, i jak mało przeczytałam
w tym miesiącu i jak rośnie przepaść intelektualna między mną i innymi, którzy
czytają więcej. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Chodzę szybko, denerwują mnie
aroganccy sąsiedzi młodsi ode mnie, których mijam od lat, a nie powiedzą cześć.
Dopadam ich na podwórku, idą za wolno, blokują chodnik, niby przepraszam, ale
polskim tonem. Mówię „cześć sąsiedzi”, odpowiada tylko chłopak a arogancka blondyna
wykrzywia twarz w pseudo-uśmiechu. Może i ma rację, bo moje „cześć”brzmi raczej
agresywnie niż przyjaźnie. Więc dodaję, niczym frustratka, która nie wie, o co
jej chodzi i złości się na cały świat „a sory, to cześć się nie mówi”. Jestem
jak Tuwia, pies z opowiadania Etgara Kereta „Strzelają do Tuwii”, który chciał
wszystkich gryźć, oprócz swojego opiekuna (nie chcę napisać „właściciela” czy „pana”,
bo to ustanowiłoby feudalne międzygatunkowe relacje władzy, a ja popieram
demokratyzm. Zresztą denerwuję się również, na nas, ludzi, że zniewoliliśmy
zwierzęta, i że prowadzamy psy na smyczy. Jaki to obciach musi być dla psów.
Czy ktoś z nas chciałby chodzić na smyczy?) Tuwia również na wszystkich
warczał. Więc, gdy nasila się mania, warczę. A jak coś nie idzie po mojej
myśli, hiperwentyluję i szlocham – niezły szantaż emocjonalny, ale bardzo
wykańczający. Musi wyglądać bardzo naturalnie, skoro nikt mnie nawet o
manipulację nie oskarża, co wydaje mi się tym bardziej przerażające, jak już
pomyślę o tym na spokojnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Ostatnio, zresztą, mania jest <i>en vogue</i>. Nie mania sama w sobie, ale jako część
jednostki chorobowej o nazwie zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Nie pomaga
fakt, że na tę chorobę cierpi zarówno Carrie z serialu<span class="apple-converted-space"> </span><i>Homeland</i>, którego warto
obejrzeć szczególnie pierwszy sezon a ja, naturalnie, kompulsywnie obejrzałam
wszystkie dostępne odcinki na raz, jak i Leonard z<span class="apple-converted-space"> </span><i>Intrygi małżeńskiej<span class="apple-converted-space"> </span></i>Eugenidesa, którą pochłonęłam już
dwukrotnie. Nie muszę chyba dodawać, że arogancko identyfikuję się z bohaterami
obu tekstów kultury. Poza tym, połowa znajomych
diagnozuje u siebie tę chorobę, a u kilku ją faktycznie zdiagnozowano. Nie
mówię już o tym, że i ja „diagnozuję” ją u siebie. Choroba ta wabi –
zarówno Carrie z <i>Homeland </i>jak i
Leonard z <i>Intrygi</i> pociągają swoją
atrakcyjnością, nie opartą jedynie na fizyczności, ale i na swojej inteligencji
i umiejętności wznoszenia się wysoko ponad przeciętność w fazach maniakalnych. Paradoksalnie intrygują również i ich mroczne
nastroje, tajemnica jaką w sobie noszą i radykalne zachowania wahające się
pomiędzy skrajnym ekstrowertyzmem i pragnieniem odciecia się od świata,
poczucia absolutnej alienacji. Intensywność. Sposób obrazowania obu tych osób
wpisuje się w mit romantycznego geniusza-szaleńca, mit, który wciąż nęci.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Pytanie kogo on nęci. W liceum, choć
może epoka romantyzmu przez pryzmat lektur obowiązkowych wielu odpychała, mit
szaleńca-geniusza bliski był wielu. Chcieliśmy dokonać czegoś wielkiego, czegoś
niezwykłego (nie chodziło, bynajmniej, o stanowisko kierownicze w korporacji).
Marzyliśmy by zostać muzycz/kami, pisark/zami, poet(k)ami, by podróżować niczym
bitnicy w książkach Keruaca, by prowadzić rozmowy paląc jointy i popijając
piwem, leżąc na łące, słuchając, jak ktoś gra na gitarze, śpiewając ulubione
songi i punkowe kawałki. Bycie wykręconym, wyjebanym w kosmos miało pozytywne
konotacje i budziło podziw.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Może dlatego, że lata liceum to okres, kiedy
szukamy swojej tożsamości, swojego „ja”, pragniemy wyjątkowości i nie chemy
zgodzić się na przeciętność. Tym niemniej, ów archetyp szaleńca-geniusza
(wcześniej natchnionego geniusza), jest silnie zakorzeniony w kulturze i
bynajmniej nie pociąga jedynie zagubionych nastolatków. Można by
kontrargumentować, że ci, którzy przeszli okres nastoletniego buntu, po prostu
nie dorośli, skoro wciąż fascynuje ich poeta-prorok, czy wariat pozostający
poza wspólnotą, ale który, jak się okazuje, widzi więcej. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Może niedojrzale, wolę być wariatką, w
takim rozumieniu. Niech mi sąsiedzi nie mówią dzień dobry, może nawet skończę,
jak przepowiada mi przyjaciółka, jako wiedźma z rozczochraną czupryną i milionem
kotów, która odziewa się na cebulkę i głosi w apokaliptycznym tonie w autobusie, ale
„normalność” wciąż odstręcza mnie bardziej.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;">Wolę być Peszkową śmieciową królową i człowieką psem i trzymać się z innymi ludźmi psami, którzy może wreszcie zerwą się ze smyczy.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0in;">
<span lang="PL" style="font-size: 13.5pt;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=sfYue0xuJcI">Ludzie Psy</a></span><br />
<br />
Ola Hol</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-19352941002322499032013-10-09T13:33:00.000-07:002013-10-09T13:33:26.086-07:00Przerwana więź - opowiadanie"<b>Przerwana więź</b>"<br />
Agata Agnieszka Włodarczyk (Aninreh)<br />
Pierwodruk: "Trismegista" 1/2007<br />
<br />
<br />
Czasami jeszcze odzyskuję swoją indywidualną świadomość. Pamiętam, że mam ciało, które składa się z rąk, nóg, głowy, brzucha… Wtedy otwieram coś, co kiedyś nazywałam oczyma. I nic się nie zmienia. Widzę dokoła siebie tylko pustkę. Pustkę i ciemność. One dwie stanowią tutaj jedno, przenikają się, są sobą nawzajem. A przede wszystkim – są wszędzie. Na pewno je widzę, bo przecież mam otwarte oczy, a one do tego właśnie służą. Tyle jeszcze pamiętam.<br />
Jestem sama, zawieszona pomiędzy czasem a przestrzenią. Jestem w tej Ciemnej Pustce… Nie czuję nikogo poza sobą… Chociaż może po prostu nie umiem już czuć? To może tak naprawdę niczego nie widzę? Po prostu nie odbieram bodźców wzrokowych…<br />
Właśnie! Ja nawet nie pamiętam, jak to jest widzieć. Prawie nic już nie pamiętam. Całą mnie zajmują tylko one, moje jedyne towarzyszki – ciemność z pustką. Ciemność i Pustka.<br />
Ciemność i Pustka.<br />
Pustka i Ciemność.<br />
Razem, jako jedno.<br />
Rozmyślając o nich przypominam sobie kilka słów, których znaczeń nie pamiętam. Światło. Kolory. Blask. Promień. Pojęcia, abstrakty bez żadnych reprezentacji, doznań… czyste, suche, puste słowa. Bez znaczenia. Wiem, że światło jest przeciwieństwem ciemności, ale nie wiem, jak wygląda. Co czułam, kiedy było wokoło mnie. Jeśli w ogóle kiedykolwiek było… Bo było?<br />
Tak wiele nieistotnych spraw ostatnio zaprząta mój umysł. Coraz dłuższe są okresy, kiedy oddzielam się od Pustki i Ciemności. Nie wiem, ile trwają dokładnie. Pojęcie czasu jest kolejnym, którego znaczenia nie pamiętam, a przynajmniej go sobie nie uświadamiam. Więc może tak naprawdę trwają tle samo? Nie. Ja wiem, że jest inaczej. W pewien sposób moje ciało jest przecież nadal w stanie funkcjonować. Ono samo wie, jak żyć. Może w ten sam sposób odbieram długość tych moich rozmyślań? Prawdopodobnie właśnie tak podświadomie je rejestruje – opieram się na ilości oddechów, uderzeń serca…<br />
Staram się przypomnieć sobie, dlaczego tutaj jestem. Jak się tutaj znalazłam, co jest poza Ciemnością i Pustką. Ale nie jestem w stanie. Jedyne, co wiem, to że jest to istotne. Moja obecność tutaj jest ważna. Dla mnie samej, dla nikogo innego… Jeśli w ogóle istnieją inni. Bo może jestem już tylko ja? Zupełnie sama?… Nie. To też nie. Kiedy nie funkcjonuję w oparciu o swoją świadomość indywidualną, kiedy jestem skupiona na świadomości kolektywnej – czuję innych. Ich oddechy, ich spokojne, błogie myśli. Nie jestem sama, chociaż teraz tak mi się wydaje.<br />
Jest jeszcze Ona.<br />
Matka Pustki i Ciemności.<br />
Nie wiem… Nie pamiętam jej imienia!!
Ta myśl mnie przeraża. Uniemożliwia powrót do wnętrza siebie, do tego upojnego stanu jedności…<br />
Światło. Widzę światło, przedziera się przez ciemność, pędzi wprost ku mnie. Zbliża się bezlitośnie oślepiając moje oczy. Oczy rozsadza ból, umysł zakrywa fala ciemności.<br />
– Jest reakcja! – wrzeszczy męski głos. – Więcej ciepła! Jest zimna jak lód!<br />
– Szybciej!! – to wrzask kobiety, ona błaga.<br />
– Jest puls! – oznajmia ten sam głos, który pierwszy krzyknął.<br />
– Ona wróciła! Nareszcie do mnie wróciła! – lamentuje tamta kobieta.<br />
Światło. Kolory. Sufit. Szpital. Pojęcia błyskawicznie dopasowywały się do zjawisk obserwowanych przez moje obolałe oczy. Nie pamiętałam tego jeszcze przed chwilą… a może przed paroma dniami? Miesiącami, latami? Nie wiem. Dla mnie nie było czasu. On mnie nie obowiązywał. W pewien sposób mijał miejsce, w którym przebywałam…<br />
Czemu więc światło zapalało się i gasło, czyjeś kroki niosły się echem po korytarzu, by potem zniknąć? Mnie prawo czasu nie dotyczy przecież.<br />
Mogę czas odczuwać, ale on mnie omija. Nie chcę go. Chcę zostać sama. Nie potrzebuję czasu, nauczyłam się bez niego żyć. Ona mnie tego nauczyła. Ona. Moja matka…<br />
Sufit. Ściana. Podłoga. Ból. Jęk. Przerażenie. Głosy. Szybki stukot kroków. Ciemność.<br />
Nareszcie.<br />
<br />
#<br />
– Witaj, Córko Nocy – cichy, melodyjny, ciepły głos wyrywa mnie z wnętrza umysłu.<br />
Kim jesteś?!<br />
– Jestem Synem Dnia. Mam ci dopomóc powrócić do nas.<br />
Nie… nie… ja nie chcę Dnia… ja chcę z powrotem do swojej ciemności…<br />
– Przykro mi, ale to niemożliwe. Noc nie jest wyjściem, ani ucieczką od problemów…
Ty niczego nie rozumiesz…<br />
Ty nie rozumiesz, co znaczy ciemność… Zostaw mnie… Przestań dręczyć…<br />
– Nie, Córko Nocy, nie mogę tego zrobić. Będziesz mówić tak, jak mówią Dzieci Dnia, będziesz kochać Dzień , jak i my kochamy. Staniesz się na powrót Córką Dnia… Chcę ci pomóc, Córko Nocy, jedynie pomóc.<br />
Nie chcę jej od ciebie! Ja chcę do swojej Nocy!<br />
– Nigdy. To niewykonalne, znasz zasady, ten, kto raz opuści łono Nocy, nigdy doń nie powróci…<br />
– Tylko jeśli zrobi to z własnej woli…<br />
Ja mówię! Nocy, ratuj! Ja zaczynam mówić!<br />
– Brawo, brawo, już niedługo wrócisz do nas.
Nieeeeeeee! Nie dasz rady!! Ja należę do Niej!!<br />
– Już nie, Yume. Już od dawna do niej nie należysz, tak naprawdę ty nigdy nie byłaś jej.<br />
<br />
#<br />
Leżałam na szpitalnym łóżku wpatrując się w sufit. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałam panował półmrok, łagodził ból oczu. Całą sobą próbowałam ponownie zanurzyć się we własny umysł. Syn Dnia przychodził codziennie, czasami z jakąś kobietą, która mówiła, że jest moją matką. Nie rozumiała, że Matkę ma się tylko jedną. Ona nią nie była. Cała moja dusza, całe ciało tęskniło do Ciemności i Pustki. Do Matki. Do Nocy!! Nikt tego nie rozumiał.<br />
Czasami z oczu ściekała słonawa woda. Ciałem wstrząsał dreszcz, z gardła dobywały się ciche jęki. Płakałam. Potem było lepiej, jednak nadal czułam się wewnętrznie pusta, jakby ktoś odebrał mi część własnej duszy, zostawiając ułomną powłokę. Tylko to pozostało. Bo Ona nie mogła tutaj przyjść, nie mogła zabrać z powrotem do siebie. Pilnowano mnie przez cały czas. Chcieli mieć pewność, że mnie nie stracą. Mówili, że jestem ważna, istotna, jedyna. Że zostałam sprowadzona tutaj tylko dlatego, że sama tego chciałam, bo przecież urodziłam się w Krainie Dnia, w Świątyni Światła, pobłogosławił mnie sam Dzień. To normalne, że do niego tęskniłam.<br />
Kłamstwo.<br />
Nie wierzyłam im. Wiedziałam, że rzeczywiście, tęskniłam. Ale za kimś innym… Za tym, który otworzył mi do Niej drogę. Leżąc na łóżku, płacząc, wzywałam go w duszy.<br />
Chciałam, żeby mnie zabrał stąd i oddał Nocy.<br />
Albo zabił – byle tylko zakończyć ten koszmar, do którego tak łaskawie mnie przebudzono!<br />
<br />
#<br />
Delikatne, chłodne muśnięcie policzka wyrwało mnie z apatii, w którą zaczęłam popadać coraz częściej. Odwracając głowę obawiałam się, że zobaczę Syna Dnia, ale to nie był on. Twarz okolona czarnymi, gęstymi włosami, łagodne, orzechowe oczy…<br />
Rozpłakałam się. Tym razem ze szczęścia.<br />
– Yume – przemówił łagodnie, gładząc mnie po włosach. – Usłyszałem Twój krzyk. Ona za tobą tęskni. Jej serce krwawi pozbawione swojego pięknego Snu.<br />
Zabierz mnie… do niej… błagam…<br />
– Chcesz tego, Yume? Jeśli chcesz tego całą sobą, Ona cię znowu przygarnie do serca.<br />
Chcę.<br />
– Zamknij oczy, kochana. Ponownie spełnię Twoje marzenie. Poproś Ją, żeby ci dała zapomnienie. Nie możesz do mnie tęsknić, kochana, bo wtedy znowu cię znajdą.<br />
Ale…<br />
– Cii. Zamknij oczy. Pomyśl o Niej. O tym, jak bardzo chcesz znowu z Nią być.<br />
Tak…<br />
Zamknęłam posłusznie oczy.
Jego chłodne palce objęły moje policzki. Zanim ponownie zanurzyłam się cała w sobie, zanim odzyskałam swoją kolektywną świadomość, zanim znowu przywitałam radośnie Ciemność i Pustkę, poczułam dotyk jego ust na czole. Znowu mnie poprowadził do tej, która mnie kochała.<br />
Wróciłam do Niej. Do mojej Nocy.<br />
A on?… On miał inne zadanie do wypełnienia… Inną Wybudzoną do znalezienia.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Gdzie się podziewasz Dzienne Stworzenie,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>błądzę po świecie szukając cię,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>a ty się ukrywasz w Świątyni Dnia,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>gdzie ja, Nocne Dziecię, wstępu nie mam… </i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
26/01/2007Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-75583870823546752232013-10-09T12:36:00.000-07:002013-10-09T12:36:51.119-07:00Trzymam gardę. Czuję jak pot spływa mi po plecach. Coraz słabsze nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa, a nadwyrężone mięśnie ramion drżą jak trawa na wietrze (albo usta szlochającego dziecka). Mimo to, przyjmuję pozycję bokserską (stopy pod odpowiednim kątem, nogi ugięte lekko w kolanach, tyłek wypięty) i ćwiczę cholerny lewy sierpowy. Nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę.<br />
Tego dnia, po raz pierwszy w życiu, myliłam kierunki. Prawą rękę z lewą i to samo ze stopami. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, nawet podczas jazdy samochodem zawsze włączałam odpowiedni kierunkowskaz. A tego dnia, kiedy trener wrzeszczy : PRAWY PROSTY! Ja wyrzucam do przodu lewą rękę. Jakbym nagle się przepołowiła i każda połowa mojego ciała odmówiła posłuszeństwa. Zaczęła żyć własnym życiem i śmiać się ze mnie i mojej słabości.<br />
A jednak nie czuję się słaba., choć tak bardzo jestem nieskoordynowana. Po powrocie do domu musiałam usiąść w wannie, bo nie dałam rady stać kiedy woda z prysznica obmywała mnie ożywczym chłodem. A jednak uśmiechałam się do swojego odbicia w lustrze. Nawet śpiewałam, a w myślach wykonywałam szalony taniec. Rumbę.<br />
Stało się. Endorfiny zostały wyzwolone, a ja przełamałam kolejną barierę. Pokonałam swój lęk przed opinią innych ludzi, swoje lenistwo i brak wiary w siebie. Tak, jeden trening nie czyni cudu. Nie zostałam bokserem, nie zmniejszyłam się o dwa rozmiary ani nie stałam się kobietą pewną siebie w stu procentach. Ale dostrzegłam otwarte drzwi. Okazało się, że wiem jak mogę je otworzyć i nawet domyślam się co jest za progiem. Tylko muszę jeszcze do nich dotrzeć, pokonać ten trudny dystans. To powolna droga, ale dająca tak wiele satysfakcji, że będę ją pokonywała z przyjemnością. Pomimo potu i łez.<br />
Nie muszę. Chcę. To droga zgodna z moim sumieniem. Droga do odkrycia i poznania siebie. Czy się ze sobą zaprzyjaźnię? Nie wiem. Ale na pewno dam z siebie wszystko.<br />
<br />
<br />
Jot. Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-33213772909102154492013-10-07T13:41:00.000-07:002013-10-07T23:24:17.739-07:00Owoc<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jakaś
myśl przyszła w związku z tym zamieszkaniem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
cała już stałam się podróżą. Przemieszczaniem się.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Tryb
nieosiadły.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">W
poczuciu chwilowości istnienia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Czasem
żarłocznie. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jak
dziwnie jest żyć w kraju bez złodziei i kombinowania. Bez
oskarżeń.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Może
więc i ja przestanę umiejscawiać się w zaprzeczeniu.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Tęsknoty.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Przychodzą
i zostają w człowieku.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
trochę było mi blisko do Alicji i do Bator, a potem było mi coraz
dalej i dalej. A potem znów tak blisko, do tej kobiety, kt wie czego
chce. Te pochowane po kieszeniach instynkty i opowieści. Kurtka, w
kt się można schować. Kurtka, w kt się chowam i czuję się
wyśmienicie, bo chowanie jest pozorne. Wewnętrzne rozpostarcie
dzieje się na mnie i ze mną.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
on?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Przyczajony
i gotowy na skok. Przyczajony. Z możliwością i bez niej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Dziś,
kiedy szłam chodnik rozkwitał. I czułam przynależność. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Miasto
wyrosło we mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Transowość
przecież nie jest linearna.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Moja
pijaność.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Chwytanie
się rzeczy.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mówienie
o rzeczach.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Chwytanie
się słów.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
zaciskanie na nich zębów.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
dziś przestałam się bać.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Od
dwóch dni nie wychodzę z kuchni..</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bez
poczucia, że rzeczy i sprawy nie są dla mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bałam
się psów, skręcanie w niebezpieczne rejony życia, urządzeń
większych niż ja, że coś powinnam i że najpewniej nie umiem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
teraz – rozmowy i głupoty bez końca i bez znaczenia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
co?</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Czasem
mam poczucie, że łatwo mnie zerwać jak dorodny owoc z drzewa.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bo
ja jestem jak dorodny owoc.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
Alicja i jej zamknięcia i powolne odmykania to jakaś kontra dla
mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Rozumiem
jej kurtkę, jej milczenia i jej nieustanne rozmyślania, życie w
słowach. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Tylko,
że ona nie jest owocem do zerwania. Nie ściekają z niej soki jak
ze mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Dlatego
panowie zaglądają mi w oczy i maczają we mnie palce myśląc, że
te krótkie słodkie momenty zmienią bieg historii. Herstorii. Mojej
storii.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Są
słodkie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ale
po słodko-gorzkich momentach odwracam się i szukam dalej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
grzebię po tym kosmosie i węszę z nosem przy ziemi, czuję ziemie
i splaskane liście na ulicach Bergen. I biegnę dalej i mocniej.</span></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jak
Alicja.</span></span><br />
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=QYPltK_msVQ">http://www.youtube.com/watch?v=QYPltK_msVQ</a></span></span><br />
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span>
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">/Norwegian Wood/</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-32570244245200014932013-10-02T14:21:00.000-07:002013-10-02T14:21:32.982-07:00Poznaję rzeczy.<br />
Czasami się wypełniam. Czasami wybrzuszam.<br />
Przyjaciele niepisani. Albo przepisani z kołonotatnika.<br />
Niektóre rzeczy się nie zmieniają i to jest przedziwne i niezrozumiałe kiedy zmieniamy się my sami...<br />
Kiedyś oddałabym cały wszechświat a teraz wszechświat obchodzi mnie bardziej niż wszystkie obietnice.<br />
I na nowo odnajduję przyjemność w ciele.<br />
Chciałabym mu zawierzyć i oddać się w przestrzeni choć jednocześnie zachować dystans, kt przecież tak lubię.<br />
Dystans jako miara wszystkich rzeczy pierwszych.<br />
<br />
Ciało jak plastelina. Odgniata się właśnie pod wpływem i bez wpływu, samoistnie.<br />
<br />
Wczoraj pożegnałam Grieghallen więc u mnie transowośc i Royksopp. Zapadam się w stan.<br />
Aby się wydobyć<br />
Ucieleśniać i okiełznać ciało, kt się wylewa łykami; chwytam a ono się wylewa na ulicę.<br />
Bo znów się rozwarło i pochłania doświadczenia.<br />
Modlitwy i poranne biegi.<br />
<br />
Rozumiem ale nie pamiętam.<br />
<br />
A jakiś świat się pokończył. Moje penetrowanie tego organizmu. Zaglądanie pod podszewkę i przekraczanie kulturowych znaczeń, bo na tej powierzchni i pod nią - wszyscy byliśmy równi. Hiszpan z dwójką dzieci, kt mył okna i bał się, że zabierzemy mu ścierki; Rumunka, kt choruje na bezsenność od dwóch lat a w Bergen od lat 8; Estończyk, kt udawał Holendra: Czech, kt brał nas za elektryczki; Norwedzy, kt od pracy bardziej cenią sobie przerwy na kawę; Polak, kt później nie wyobrażał sobie bez nas dnia. I w końcu my.<br />
Kobiety.<br />
<br />
I wciąż mam poczucie, że wstanę rano i pójdę. Pobiegnę. Pojadę albo pofrunę. A świt będzie zwarty ale świeży, kolory takie do dotknięcia. Zimno tylko na powierzchni, pod skórą atrament, głód, rozpostarcie i myśl, że to jedynie kawałek tego co jeszcze się po drodze powydarza.<br />
<br />
Dlatego transowość przy Royksopp.<br />
Transowość w wieczorze i w kolorze.<br />
<br />
Na ulicach leży październik i dopiero dziś to zauważyłam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCDLIRRc4umEt-4Dw6fXjUNrK0GRPJZuxuMOPdy9LHKaRZk-wT5w4fF-k35Fr5hQHUx1Cod4-VNvogH4-qrpQQ34w6RBzYP-MxxpoUlKpdDNn05wG_ASsTEyL_yk9XJEI3yhyruoelb1jd/s1600/zdj%C4%99cie+(9).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCDLIRRc4umEt-4Dw6fXjUNrK0GRPJZuxuMOPdy9LHKaRZk-wT5w4fF-k35Fr5hQHUx1Cod4-VNvogH4-qrpQQ34w6RBzYP-MxxpoUlKpdDNn05wG_ASsTEyL_yk9XJEI3yhyruoelb1jd/s320/zdj%C4%99cie+(9).JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
/Norwegian Wood/</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-2780441805293402352013-09-30T05:50:00.005-07:002013-09-30T06:02:23.979-07:00Bell Hooks i kobieta za ścianąKobieta za ścianą jest częścią mojego życia od wielu lat. Choć mówię jej cześć i uśmiecham się do niej, formalnie nie znam jej osobiście. Nigdy nie umówiłyśmy się na pogaduchy, porozmawiać tak szczerze, od serca, choć jest w moim wieku mniej więcej, ale znam jej różne problemy, bolączki i codzienne perypetie, jako że słyszę wszystko przez ścianę.Wiem o niej wiele, przypadkiem, nie dlatego, że podsłuchuję aktywnie ze stereotypową szklanką przyłożoną do ściany, ale dlatego, że słyszę, chcąc nie chcąc. Rozmiar mojej wiedzy na jej temat mnie przeraża, bo obawiam się, że i ona zna parę moich sekretów.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu4BMe-44yoD5_0Kc2qYaSjQ4VaiBW9iLLpW7Yl6ihSdQ483U8g65WWYM4Dsl0odhqKdAJaBvZcvZIwFlyNEQXr9YHCU_tKIN4R8wmWG-xGgnECeH8fYTqdsKfnjaeROD1QgxoBu8nVftG/s1600/bell+hooks.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu4BMe-44yoD5_0Kc2qYaSjQ4VaiBW9iLLpW7Yl6ihSdQ483U8g65WWYM4Dsl0odhqKdAJaBvZcvZIwFlyNEQXr9YHCU_tKIN4R8wmWG-xGgnECeH8fYTqdsKfnjaeROD1QgxoBu8nVftG/s320/bell+hooks.jpg" width="228" /></a>Moje podejście do niej zmieniało się - zaczęłam od rozbawienia, bo moja sąsiadka jest żoną lokalnego byłęgo dresiarza-półgłowka-poczciwiny. Jego dres nie był oznaką przynależności do subkultury, ale jedynie strojem, bez finezynych akcesoriów (czapka baseballowa nike) ani starannie wybranego dresu - po prostu ubierał się wygodnie. Pisząc to, zdaję sobie sprawę, że znam nawet, albo wyobrażam sobie jak wyglądała historia romantyczna Kobiety zza ściany. Dresiarz-poczciwina, pojechał do wojska, zdążył się jeszcze załapać na zasadniczą służbę, co w jego przypadku było, jak wywnioskowałam, zajęciem nobilitującym. Z Wojska wrócił z żoną i pojawiły się dzieci. Kobieta jest wyjątkowa przez swoją brzydotę. Rzadko kiedy uznaję kogoś za brzydkiego - nie porównuję ludzi z obowiązującym kanonem piękna, uważam, że wszyscy moi przyjaciele i znajomi są piękni albo ładni z wielu względów - albo mają oryginalną urodę, albo ładną sylwetkę - czy to wysportowaną, czy filigranową, czy mocno kobiecą. Na twarzach ich maluje się życzliwość i empatia, lub mądrość czy inteligencja z nutką ironii w oku. Kobiecie zza ściany niestety nie da się przypisać żadnej z owych cech. Boli mnie to, że nie znajduję w niej niczego pozytywnego, więc nasza sąsiedzka kawka raczej nigdy nie dojdzie do skutku, choć chciałabym krzewić siostrzeństwo.<br />
<br />
Istnieje też możliwość, że nie umiem dostrzec w niej żadnego piękna poprzez sposób jej bycia. Poznawszy jej zachowania moje nastawienie z rozbawienia przekstałciło się w zdziwienie i irytację. Od urodzenia dzieci Kobieta cały czas wyznaje metodę przemocy słownej wobec dzieci. "Do łóżka! Do łóżka" - wrzeszczała agresywnym tonem Nataszy Blokus, "Odwróć się, gnoju!" - krzyczała jak jej synowie nie mogli spać. Jak podrośli zaczęła im "pomagać w lekcjach", "Debilu! Nic nie umiesz! Niczego nie rozumiesz! Kurwa, gnoju, jak dostaniesz jeszcze jedną jedynkę, to zobaczysz!"<br />
Za ścianą wesoło było ze 2 razy przez te wszystkie lata. Zaprosili gości, grali z dziećmi w jakąś grę, a potem tańczyli i śpiewali... przy disco polo. Ale wybaczę słaby gust muzyczny, jak atmosfera się polepszyła.<br />
<br />
Pewnego dnia, usłyszałam jej kłótnię z mężem. Zrobiło mi się jej naprawdę szkoda, bo zobaczyłam w niej człowieka, głęboko nieszczęśliwą osobę, która, szlochając, wygarniała mężowi, że już jej nie kocha, że mu się wcale nie podoba i go nie pociąga. Więcej nie padły - na tyle głośno przynajmniej, bym je słyszała - słowa o miłości. Kobieta kłóci się czasem z mężem, nie za często, głównie o pieniądze i grozi rozwodem. Zdarzyło się kilka razy, że mąż-safanduła tupnął nogą w reakcji na jej wrzaski, a jako, że przerasta ją siłą fizyczną użył przemocy. Słyszałam jak prosiła: "puść mnie". W takich chwilach jest mi bardzo źle. Czuję swoją bierność, współodczuwam z tą kobietą i jednocześnie gardzę nią, za wyżywanie się na dzieciach za swoją niedolę, za jej bierność i brak nadania swojemu życiu trochę szczęśliwości - czegoś więcej niż sprzątanie, gotowanie, zakupy spożywcze i TV.<br />
<br />
Co ma do tego Bell Hooks? Właśnie w swojej książce <i>Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum </i>ocenia krytycznie ruch feministyczny zdominowany przez wykształcone kobiety z klasy średniej, które nie biorą pod uwagi potrzeb kobiet z klas uboższych i że nie zajmują się (mówimy o latach 80-tych a USA) programami zwalczania przemocy jako takiej, ale skupiają się na zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Jak pisze autorka, czarne akademiczki i akademicy raczej piszą o "cyklach przemocy" - czyli całego łańcucha przyczynowo-skutkowego, w ramach którego stosuje się przemoc.<br />
Czarny (na polskie warunki - biedny) nie wykształcony mężczyzna idzie do pracy, w której szef poddaje go ciągłej kontroli i poniża. Mężczyzna, karmiony fantazjami dotyczącymi "męskiej supremacji", z których to przywilejów wcale sam nie korzysta, jako że owe przywileje pozostają domeną klasy średniej i wyższej, wraca do domu, w którym to wyżywa się na kobiecie. W ten sposób mężczyzna odbudowuje swoje ego i może dalej wierzyć, że jest "prawdziwym mężczyną". Zamiast wyrazić swój ból, czy cierpienie, krzywidzi kobietę w domu, bo może to zrobić bezkarnie, choć zamach na swojego "opresora" - czyli pracodawcę, nie uszedł by mu na sucho - wezwano by policję.<br />
A zatem ból nie zotaje wyrażony, mężczyzna zachował się po "męsku" -przekuł cierpienie w agresję i oczyścił się tym sposobem. Już Hooks o tym chyba nie pisze, ale można sobie dośpiewać ciąg dalszy - kobieta, by zachować twarz - wyżywa się na dzieciach, a dzieci na słabszych w szkole itd.<br />
<br />
Bell Hooks namawia, by ruch feministyczny zajął się również, a może przede wszystkim sprawami uboższych kobiet. Poprzez lekturę czuję, że Bell Hooks każe mi się zająć Kobietą zza ściany. Nie wiem, jak to zrobić, bo jako przedstawicielkę wykształconej "klasy średniej" (na polskie warunki), nie łączy mnie z nią nic i irytuje mnie ta jej ciągła zaczepność w sferze domowej i brak refleksyjności. Gdy leżę na kanapie z kolejną pozycją Krytyki Politycznej, a kobieta bluzga na dzieci, żeby nie jadły tyle mięsa, bo jutro dostaną niewiele, albo wrzaskiem przypomina mężowi, żeby kupił smalec i parówki, kontrast między nią a mną się wzmaga. Ale uświadamiam sobie, że choć zrzędzę na słabe zarobki, masę pracy i opresję seksistowsko-kapitalistyczną, to jak by powiedziała Bell Hooks, mylę się, bo w mojej sytuacji można najwyżej mówić o dyskryminacji. Opresja, modne słowo obecnie, tyczy się zjawisk takich jak za ścianą, a nie mojego, dość wygodnego życia.<br />
<br />
Ola HolAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-45221531116004180722013-09-26T15:06:00.001-07:002013-09-26T15:06:19.855-07:00Membrana<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
wiem czy dojrzałam przez te 4 miesiące, ale czuję się rozłożystka
jak jabłoń albo nabrzmiała jak śliwka. Soki mi tryskają i dawno
już nie spotkało mnie tak fizyczne doświadczenie przepełnienia.
Idę i się czasem z łatwością wbijam w przestrzen ulicy, a czasem
na małym podjeździe dostaję zadyszki, jakbym pchała przed sobą
nie tylko siebie ale i kogoś jeszcze. Czasem, i to jest najgorsze –
obijam się o kanty. Kanciastych ludzi, kanciaste sytuacje,
mrukniecia a nie pomiałkiwania. Kanciaste powietrze, kt wbija się w
ciało a ja, starym zwyczajem wycofuję się. Zawsze się wycofuję,
bo jestem jak membrana – zbieram nastroje. Nie tyle boję się
krytyki, co nastawania na te pootwierane komórki mojego ciała.
Ciała, kt sztywnieje przy najmnijeszej próbie nacisku. Ten
eksperyment ciało – zauważyłam, że zachowuje się podobnie,
nieważne w jakich geograficznych przestrzeniach. Ten chód, ta
nastrojowość. Przemierzanie ulic. Bo jeśli w uszach gra mi coś
ciepłego, vocal hug – potrafię śmiać i uśmiechać się. Ale
czasem muzycznie zapadam się na ulicy i ten krok ratuje mnie przed
upadkiem, musi więc być mocny i zawzięty jak moja mina. Zbieram
więc już na poziomie muzyki. A co dopiero spotkanie z drugim?
Czasem trudno mi przejść tą próbę. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Póki
co, moje kroki w Bergen są niekiedy warszawskie. Lubię to. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Lubię
szukanie analogii. Przykładanie miasta do miasta. Szukanie jednego w
drugim. Dopatrywanie się znaczeń i obsikiwanie go swoją symboliką.
Moje Klostergaten to ulubiony pan w Rema 1000, to brukowana droga,
stukot obcasów na chodniku, widok na Bryggen, centryczne, bardzo
centryczne istnienie. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ulriken
to od kilku dni jakaś metafora poranka. Wyrzucam śmieci na placu
Grighallen i widzę Ulriken, raz zalane chmurą, raz kompletnie
odsłonięte. Dziś różowe i pomarszone, kiedy szłam do pracy. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Punkty,
kt nas umiejscawiają, albo kt my umiejscawiamy aby poczuć się
zamieszkani/ne.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
słucham Bon Iver, i znów na łóżku żyję od kilku godzin, marząc
o marzeniach i śniąc sny.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bon
Iver jest zarówno sopocki, jaki i warszawski a teraz przeniesiony.
Więc to co pozbierałam najpierw w ciele, teraz zmieściłam w
jednym punkcie. W jednym wieczorze.</span></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ciało
– eksperyment.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigoEisrHtZwQQVP0TOzhT-9mnei4cZRIbv6OHSp-2Hc_9z8XcJfup3gTBVdZJ7pf2j5aQs7oFALox9aX_XyURA-7jcnE1YbeH_7-KDGVhd8jEh1BZpXN7Tz7Fp0eaLA6CBVamxxl5SfPaT/s1600/zdj%C4%99cie+(8).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigoEisrHtZwQQVP0TOzhT-9mnei4cZRIbv6OHSp-2Hc_9z8XcJfup3gTBVdZJ7pf2j5aQs7oFALox9aX_XyURA-7jcnE1YbeH_7-KDGVhd8jEh1BZpXN7Tz7Fp0eaLA6CBVamxxl5SfPaT/s320/zdj%C4%99cie+(8).JPG" width="320" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">/Norwegian Wood/</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-54374309182789293962013-09-25T08:01:00.000-07:002013-09-25T08:01:47.865-07:00Książki. Czytam dużo choć prawdopodobnie mogłabym więcej. Dlaczego to robię? Bo lubię.<br />
To raczej mało satysfakcjonująca odpowiedź. Czytanie sprawia mi ogromną przyjemność, ale nie rzucam się w książki jak pływak skaczący "na główkę" z dużej wysokości. Nie mam takiej potrzeby. Chcę mieć czas na inne rzeczy.<br />
Jednym z moich pierwszych wspomnień jest mama czytająca. Zresztą do tej pory robi to w każdej wolnej chwili. Dlaczego? Bo lubi i nie zaśnie bez przeczytania kilku stron wieczorem przy otwartym oknie (nawet zimą), po prostu nie może spać bez lektury, choćby nie wiem jak była zmęczona.<br />
Gdy się widzi swoją mamę pochyloną nad książką i jeżdżącą co sobotę do biblioteki miłość do książek wydaje się być nieunikniona. Ale kiedy mama zabiera kilkuletnią dziewczynkę, którejś soboty ze sobą i ta dziewczynka ma cały dziecięcy dział tylko dla siebie, a tam na półce dokładnie na poziomie jej oczu stoi cała seria książek o Muminkach, można być pewnym, że będzie to miłość na całe wieki. Jakie to szczęście, że mama mogła brać do domu 12 książek!<br />
W gimnazjum szalałam za chłopakiem starszym o kilka lat. Wydawało mi się, że jest najmądrzejszym człowiekiem na ziemi, pewnie dlatego, że zawsze miał ze sobą jakąś książkę. Kiedy dowiedziałam się co czyta (nie pytajcie jak, nastolatki są w stanie zdobyć niemal każdą informację jeśli tylko tego chcą, powinno się je zatrudniać w CBŚ czy innych takich), pożegnałam się z Muminkami (nie na zawsze), a powitałam Młodego Wertera i jego cierpienia, które straciły swój urok dopiero kilka lat później, kiedy omawialiśmy je na lekcji języka polskiego.<br />
Od pierwszej klasy podstawówki miałam cudowne nauczycielki, wszystkie bez wyjątku. Kochałam pisać wypracowania i czytać lektury, ale to pani Monika, polonistka z liceum, podsunęła mi "Czarodziejską Górę" Manna i "Dzieje grzechu" Żeromskiego i uwielbiam ją za to. (Polecała mi też Prousta ale jeszcze nam jakos nie po drodze.)<br />
Mimo tego wszystkiego, nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego lubię książki. Lubię czekoladę, bo mi smakuje, a książki? No cóż. To prawdziwa jazda bez trzymanki na kolejce górskiej, jedna z najlepszych przygód w życiu. Książki są jak pierwsza miłość, zacięta walka bokserska i niepohamowana żądza do drugiego człowieka. Są jak deszcz spadochroniarzy - spektakl trwa chwilę, wygląda jak bajka,a jednak zostawia okruch wspomnień z tyłu głowy.<br />
<br />
Zbliżają się święta, więc jak co roku powtórzę z mamą ten sam dialog.<br />
- Co chcesz pod choinkę?<br />
- ...<br />
- A oprócz książki?<br />
- Dwie książki?<br />
Mamy są najlepsze, zwłaszcza te czytające. A wymiana książkowa między mną, siostrą i mamą trwa cały czas.<br />
- Mam nowe książki, chcesz?<br />
- Głupie pytanie.<br />
<br />
<br />
<br />
Jot. <br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-7263337914012390262013-09-23T15:38:00.002-07:002013-09-23T15:38:39.095-07:00Odbijam się w szybie jak ten dźwig<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kim
jestem.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Paroma
sukienkami.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ostatnio
jestem weekendami, w kt się płynie bez trzymanki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
jakoś perspektywa wyjazdu do Polski stała się niepokojem. I on
wszedł mi do obiegu. A przecież plany nie istanieją w tutejszym
życiu. Są zamysły, domysły, jakieś pobudzanie losu, ale nie ma
planów, zwłaszcza tak dalekosiężnych. Chwilowość życia tutaj
to innego rodzaju chwilowość niż włoskie, czy hiszpańskie życie
chwilą. Ta nieustanna zabawa to z jednej strony bezgraniczne picie
wina a z drugiej wewnętrzy spokój i bezsresowe stawianie kroków.
Śpieszę się więc tylko w wybranych momentach, kiedy ktoś mówi,
że za 5 minut zdarzy się świat; kiedy każą mi się śpieszyć
TERAZ ale nie przekładają tego na POTEM. To zawieszenie i rwane
skoki są dziwne i wciąż stoję dłużej przed znakiem stop i nie
tak szybko potrafię odgrodzić się od stresu wpisanego w moją
narodową tożsamość.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Zatem
owszem, trochę się boję. Wyjazdowej dziury i innego postrzegania.
Boją się znów zamieszkać w świecie, w kt stres zjada się na
pierwsze śniadania. Przełykasz stres jak bułkę. Moje ciało
rozluźniło się lekko, choć wciąż jest napiętę w oczekiwaniu
na nagły cios, nagły gniew i nagłe przywrócenie poprzedniej
optyki.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Boję
się więc też z własnego a nie cudzego powodu. Że jak samotna
orbita przewrócę się bo zapomniałam jak się szybko omija
przeszkody. Jak absurd potrafi mieć gorzki smak, a samotność
człowieka musi być podtrzymywana nieważne co. Za wszelką ceną. A
cena jest niemała.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Boję
się też pozostawienia. A przecież to ja pozostawiłam.
Konstruowanie świata przez zaprzeczenie– jeśli nawet. A jeśli
nawet! </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Istnienie
na innej planecie od 4 miesięcy jest jednak dużym i mocnym
eksperymentem, dlatego moje ciało nabrzmiało obawą przedwyjazdową
z prozaicznego przyzwyczajenia a nie z rzeczywistego (czyżby?)
poczucia. Zbliżam się do niepokoju, dlatego się niepokoję.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mój
polski przyjaciel popadł w świat sztuki i nie pisze do mnie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mój
norweski przyjaciel bije brawo i kibicuje krokom nawet jeśli się
mylę. </span></span>
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Różnice nie tyle nakładają się na siebie wyraźnie, co tworzą
geometryczne skosy i krzywe. Nie ma prostych analogii. Norwegia
przestała być metaforą. Zaczyna być żywa. W jakiś sposób mnie
przejmuje. W jakiś sposób ja zaczynam przejmować się nią.
Kupując rano śniadanie widzę poranne norweskie przyzwyczajenia, kt
nie są zdaniami z czytanki. Są tym, co robią ludzie tutaj.
Najpierw idą do pracy, potem piją kawę a potem nieśpiesznie
podnoszą się z krzeseł i zupełnie leniwie wmaszerowują do swoich
zadań, kt zresztą nie trakują jak zadania. I chodzą.
Przemieszczają się. Łażą. Chodzą. A potem przychodzi pierwsza
przerwa i zasiadają do kawy i do stołu. I wlewają w siebie czarną
i mocną kawę bez znieczulenia. I odurzają się nią. Z najlepszego
ekspresu moccamaster, kt, jeśli sobie kiedyś kupię, będzie
oznaczył moje tutaj zamieszkanie.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWIvuzggCACII6tY7tUBvhEOW2ksEMbWRXYCFrpVgQGAR_QxPg7Cz2yxzz33cmYajO7HYvLN3MGn5deIY7nsNXdxvPiV6gvJ7EAOissWb025E9CuS8p5ByrOYSzvHfHKZHLjnNIPU4YCFF/s1600/zdj%C4%99cie+(7).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWIvuzggCACII6tY7tUBvhEOW2ksEMbWRXYCFrpVgQGAR_QxPg7Cz2yxzz33cmYajO7HYvLN3MGn5deIY7nsNXdxvPiV6gvJ7EAOissWb025E9CuS8p5ByrOYSzvHfHKZHLjnNIPU4YCFF/s320/zdj%C4%99cie+(7).JPG" width="320" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">/Norwegian Wood/</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-34621129835257230042013-09-20T06:13:00.001-07:002013-09-20T06:25:35.587-07:00the post-birthday world<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8VzqsjI2M0eHccqgSxc3qOb0A88-IR_lWbmHT3pjyQG3BbSquhlsLTIqVGtnCf5axaLlaEHFjy7DBeLQlfm6YC3gayVNMQbWhHZj1jL8MsM-16UX08tl4xAwGqgy1RyZtYXidugmKTEPS/s1600/the+post+birthday.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8VzqsjI2M0eHccqgSxc3qOb0A88-IR_lWbmHT3pjyQG3BbSquhlsLTIqVGtnCf5axaLlaEHFjy7DBeLQlfm6YC3gayVNMQbWhHZj1jL8MsM-16UX08tl4xAwGqgy1RyZtYXidugmKTEPS/s320/the+post+birthday.jpg" width="223" /></a><i>The post-birthday world </i>to tytuł książki Lionela Shrivera, jak można przeczytać na okładce, tego od <i>We Need to Talk about Kevin. </i>Zabrałam się za nią (the post -...) dopiero co. Co prawda mądra i godna zaufania psiapsióła, jeśli chodzi o dobór lektur, pożyczyła mi ją już jakieś 2-3 miesiące temu, dotychczas nie miałam okazji, bo tyle się dzieje w moim książkowym życiu (czy to rzeczywiście, poprzez czytanie, czy jałowe rozmyślanie nad tym, czego nie przeczytałam jeszcze, choć powinnam, czy to bardziej konstruktywne pt. "za co by się teraz zabrać" a także obracanie w myślach na różne sposoby tych wchłoniętych treści). No i rozmiar cegły, nie zachęcał - wygląda na bardzo grubą, ale tylko 600 stron, a i czcionka taka wyraźna. Poza tym tytuł super pasuje do naszej kochanej Ka., która to nie dawno obchodziła urodziny, a i jej po-urodzinowy świat przyniósł pewne zmiany.<br />
<br />
Po pierwszych stu stronicach, (znowu ta symbolika urodzin: 100 lat, 100 lat!), wciągniętych jakby przypadkiem, nie wiadomo kiedy, myślę, że mogę polecić zdecydowanie, szczególnie tym, którzy żyją w związkach, kilkuletnich, ale nie tylko. Autor przeprowadza ciekawe studium relacji międzyludzkich, które może przyprawić o gęsią skórkę najbardziej przekonanych, że ich związek to bajka. Grzebie w psyche bohaterów, a gdy przestaje, stwarza lukrowaną warstwę szcześliwości, w którą bardzo łatwo i chętnie chce się wierzyć, nagle pozostawia nas, po pierdolnięciu, które teoretycznie wcale nie miało miejsca, z niepokojem: "hmm, czy to dotyczy i mnie?"<br />
<br />
Na szczęście, może paradoksalnie, wcale nie staczam się w kierunku doła wywołanego lekturą, ale raczej, przynajmniej na razie, porównywanie mojego związku do tych z powieści Shrivera, napędza mnie do rozwoju. Obiecuję sobie "dbać" o relację i "nad nią pracować". Generalnie to nie lubię tych wyrażeń. Kojarzą się jakoś z psychologią pop, rodem z poradników pt. "jak uleczyć związek w weekend", czy "28 rad jak zbudować idealne małżeństwo". Zawsze byłam przekonana, że jeśli ludzie mają być szczęśliwi, wystarczy, że coś kliknie, że się znajdzie tą odpowiednią osobę, z którą nie trzeba harować nad związkiem, bo chęć bycia razem wynika z przyjemności obcowania z drugą osobą. Wciąż podzielam ten pogląd - musi być przyciąganie, dopasowanie i przyjemność ze spędzania czasu razem, ale, po tkwieniu w <i>inbetweenness, </i>"byciu pomiędzy", wiem, że jedno nie wyklucza drugiego.<br />
<br />
Zresztą praca dotyczy i przyjaźni, bo nie postrzegam związku jako relacji uprzywilejowanej. Warto się zastanowić, czy w przyjaźni i miłości panuje symetria? Może trzeba zagrać w emocjonalne <i>Komma Lika </i>?(<a href="http://wyborcza.pl/wezurlopojcze/1,132401,14515896,_Komma_Lika___zagraj_w_rownouprawnienie__Kazdy_chce.html">http://wyborcza.pl/wezurlopojcze/1,132401,14515896,_Komma_Lika___zagraj_w_rownouprawnienie__Kazdy_chce.html</a>)<br />
<br />
No dobra, wracam do lektury, zanim poczuję, że piszę jak Kasia, z "Napisz do Kasi".<br />
<br />
Ola Hol<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-30954114923202928492013-09-18T14:06:00.000-07:002013-09-18T14:15:14.565-07:00Trochę ciało, trochę widmo<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:DontVertAlignCellWithSp/>
<w:DontBreakConstrainedForcedTables/>
<w:DontVertAlignInTxbx/>
<w:Word11KerningPairs/>
<w:CachedColBalance/>
</w:Compatibility>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:"Times New Roman";
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zdarza mi
się patrzeć w lustro. Jest ciało i jestem ja. Staję przed wielką szklaną taflą
i w swej próżności nie mogę oderwać wzroku od tego co widzę. Niby wszystko jest
na swoim miejscu: piersi, biodra, stopy. W nie najgorszym stanie, jeszcze nie
nadszarpniętym przez czas. Mogłyby być lepsze, gdyby nie pieprzona presja
otoczenia, gdyby nie media, które każdego dnia bombardują mnie obrazami
wychudzonych, anorektycznie przywiędłych kobiet reklamujących ten właśnie kanon
urody jako jedynie słuszny. A ja tak nie chcę, ja się nie zgadzam. Z żalem i
tęsknotą patrzę w album ze zdjęciami Marylin Monroe, na jej pełne piersi,
obfite biodra, wystający brzuch, tu i ówdzie fałdkę nadprogramowego tłuszczu.
Nasycona tym widokiem włączam komputer i znów atakują mnie dziewczyny pokroju
Kate Moss i Angeliny Jolie i nie chce mi się wierzyć, kiedy ktoś nieśmiało
wspomni, że krągłości są sexy, bo przecież media wiedzą lepiej. Nadmiar ciała
się nie sprzedaje, a chociaż nadmiar jest pojęciem względnym, w tym wypadku
liczy się jego niedosyt niż przesyt.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Mimo to, staję przed lustrem i
chociaż wiem, że mogłoby być gorzej, widzę same niedoskonałości i czuję się
oderwana od swojego ciała, jakbyśmy stracili ze sobą kontakt całe lata
temu.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Moje ciało jest obce, jest inne
niż to, które siedzi w mojej głowie, które widzę, gdy zamykam oczy. Już nie
wiem czy nagość mnie krępuje czy cieszy i podnieca. Nie pamiętam jakie uczucia
we mnie wywołuje, czy spuszczam wzrok czy patrzę na nią z wyzwaniem i
niecierpliwością? Niby chodzę nago po domu, ale nigdy nago nie śpię. Jakby
łóżko było zupełnie inną historią, a przecież powinno być odwrotnie? Patrzę na
siebie z góry i z boku, zawsze obok ciała, które jest moje, ale rzadko czuję je
dogłębnie. Po prostu jest, zawieszone w czasie i przestrzeni.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Staję na przejściu dla pieszych i
wprawiam stopy w ruch. To niesamowite, takie proste i oczywiste. Biorę oddech i
ciało się buntuje. Nie chce współpracować.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Jest źródłem rozkoszy czy bólu? Czy obie te rzeczy są mieszanką
wybuchową czy stanem naturalnym? Każdy gest wydaje mi się obcy. Znów siadam
przed lustrem, ciało się zgina tam gdzie powinno, skóra niebezpiecznie napina,
lub wiotczeje, a ja tego nie czuję. Bo są dwie mnie. Ta zewnętrzna powłoka
pełna rys, wad i niedoskonałości. Ta część, której współczesność nie akceptuje,
bo twarz zbyt różowa, piersi za małe, brzuch za duży, cellulit wszędzie i
milion pieprzyków. Co to za pokraka? Ale jest też ciało w ciele, które zmienia
się każdego dnia. To ciało nie istnieje w jednej tylko postaci i zawsze jest
trochę na przekór. Nie przez przesadną pewność siebie czy przez złośliwość, bo
moje ciało samo decyduje o tym jakie chce być, jak wyglądać, jak się zmieniać.
To jego sprawa, a ja się nie sprzeciwiam. Nie zawsze się lubimy, czasem toczymy
ze sobą zażarte, krwawe walki. To trudna relacja, jednak nie zamieniłabym jej
na żadna inną. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Czasem chciałabym sprawdzić granice
swojej wytrzymałości, katować się aż do ostatniej kropli potu, poruszyć każdy
mięsień i każde ścięgno, i może nadejdzie dzień, w którym moje ciało przestanie
się buntować a zacznie tego pragnąć? Powoli, dzień po dniu ja i ciało zaczynamy
dochodzić do porozumienia i jeśli zechcemy coś w sobie zmienić, zmniejszyć,
wygładzić, upiększyć to zrobimy to i będzie to tylko i wyłącznie nasza decyzja,
a efekty będą piorunujące. Ale laury zwycięstwa zbierze ciało, które tkwi w
mojej głowie i dyktuje warunki. Czy da się przejąć nad nim kontrolę? Nie wiem.
Jeszcze nie mam sił by próbować.</span><br />
<br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jot. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-62038081469808929412013-09-17T13:55:00.000-07:002013-10-03T03:37:48.752-07:00Kafejka jako heterotopia<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<span lang="PL"><br /></span>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyEJ3QprStU-0aEAPzzDK6Glzhvnns6HuN3LpFkAut03dzhUNz_0XdGYUcK-tLW1pFU2t1_DIFYb3q5IlTRY5MDuLYt3GZclV59RxkEtJue1x4GiqKWYy8srsqZ6_Yu73rnGKAq_5KDWsB/s1600/images+coffee+1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyEJ3QprStU-0aEAPzzDK6Glzhvnns6HuN3LpFkAut03dzhUNz_0XdGYUcK-tLW1pFU2t1_DIFYb3q5IlTRY5MDuLYt3GZclV59RxkEtJue1x4GiqKWYy8srsqZ6_Yu73rnGKAq_5KDWsB/s1600/images+coffee+1.jpg" /></a><span lang="PL">Michel Foucault
definiuje heterotopię, w odróżnieniu od utopii, jako zarazem mityczną
przestrzeń, którą zamieszkujemy, jak i przestrzeń będącą miejscem kontestacji.
Heterotopia to również odseparowany wycinek świata pełniący specjalną funkcję,
np. cmentarz, kościół czy ogród. Dla mnie najczęściej odwiedzaną heteropią jest
kafejka nieopodal mojego domu. Co prawda francuski filozof zdaje się nie
wymienił kawiarni w swoim eseju, choć być może się mylę, bo <i>Of Other Spaces </i>czytałam jakiś czas
temu, a i ja nigdy nie myślałam o mojej lokalnej knajpce, którą nawiedzam w ten
sposób. Jednakże jakby się bliżej temu przypatrzeć, kawiarnie, szczególnie te
klimatyczne, zdecydowanie można zaliczyć do heterotopii w sensie foucauldiańskim;
mają one bowiem swój charakter stworzony dzięki wystrojowi wnętrza, muzyce, obsłudze i klienteli. Wpisywalność w definicję Foucault potęguje wielkie lustro
na ścianie, które, jeśli siądzie się na skórzanej, trochę wytartej i przyjemnie
wysiedzianej kanapie zaraz przy wejściu, odbija prawie całe wnętrze a
siedzących okala złotą ramką. W <i>Of Other
Spaces </i>autor, bowiem, definiuje lustro jako przejście z heterotopii do
utopii, czyli miejsca, którego nie ma. <o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">W kawiarni czas płynie wolniej niż nazewnątrz i
chyba o to chodzi, by usiąć i się odprężyć, delektując się kawą, herbatą i rozmową
przy cieście lub papierosie. Do chodzę zarówno, by się zrelaksować ale także by
pracować, stworzyć sobie utopijną wizję pracy jako przyjemności, zręsztą
odbitej we wczesniej wspomnianym przeze mnie staroświeckim lustrze. Siedzę tam i
czytam, robię notatki, piszę i wysyłam maile służbowe. Niby mogłabym pracować w
domu – byłoby taniej, ale gdy poza domem piję dobrą kawę, którą nadzwyczaj
sobie cenię za smak, a chyba jeszcze bardziej za aromat i estetykę jej
serwowania, no i najwżniejsze – pradoksalnie w kawiarni potrafię się skupić
lepiej niż w domu. Gdy o tym myślę, przypomina mi się Cherrie Moraga pisząca o
Glorii Anzaldui, „chicańskiej” intelektualistce, autorce ważnej pozycji dla
ruchu Chicana<a href="file:///C:/Users/Aleksandra/Dropbox/wypociny/Artyku%C5%82y/Blog/Kafejka%20jako%20heterotopia.docx#_ftn1" name="_ftnref1" title=""><span class="MsoFootnoteReference"><!--[if !supportFootnotes]--><span class="MsoFootnoteReference"><span lang="PL" style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">[1]</span></span><!--[endif]--></span></a> <i>Borderlands/La Frontera: The New Mestiza, </i>która
to pisarka ponoć zawsze pisywała w jednej zatłoczonej kawiarni, bo w ten sposób pracowało jej się efektywniej.
<o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Czasem
rozpraszają mnie trochę rozmowy osób siedzących nieopodal. Jakkolwiek, przyznam
otwarcie, ba, dokonam takiego mini coming-outu, lubię nadstawiać uszu i
podsłuchiwać, o czym rozprawiają ludzie. Może jestem jakaś podsłuchiwaczką,
może to rodzaj dewiacji, może to oznaka, że nie mam „swojego życia”, skoro kręcą mnie
rozmowych nieznajomych, ale jak już się zdekoncentruję, bo ktoś mówi na tyle głośno,
że nie mogę się wyłączyć, ciekawi mnie, co dzieje się przy stoliku obok. <o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Głównie podsłuchuję
dziewczyny i kobiety, dlatego, że to głównie koleżanki czy przyjaciółki
praktykują zwyczaj nasiadówek kawkowych. Dziewczyny nastoletnie, czy
dwudziesto-paro-letnie słychać bezbłędnie, nawet dla mnie nie stanowi to
wysiłku, pomimo moich problemów ze słyszeniem – nie mam zdiagnozowanego żadnego
uszczerbku na słuchu, po prostu lubię, jak ktoś mówi głośno i wyraźnie –
albowiem młode laski śmieją się całą sobą, angażują się w rozmowę, lub
przybierają nonszalancką, hipsterską pozę. Za każdym razem ten typ rozmowy
zwraca na siebie uwagę – albo poprzez szczerą, hałaśliwą, szczeniacką
ekscytację, albo poprzez irytujący, wystudiowany ton, mający na celu wyrazić
przekaz: jestem zajebista i zblazowana. Gdy podsłuchuję te młode, czuję się jak
starsza kobieta, albo jak nauczycielka stereotypowa, bo mam ochotę wtrącić się
do rozmowy z czymś w stylu: „Ja w Twoim wieku też tak sądziłam, ale teraz wiem,
że...” i karcę się, bo pamiętam, że ja w ich wieku też nie miałam zamiaru
szacunku do żadnych wymądrzających się bab, uważających się za mądrzejsze
jedynie z racji wieku. Ostatnio słyszałam rozmowę dotyczącą prezentacji
maturalnej, jej tematu i potem kontynuacji, że o czymś tam nie za bardzo wie
jak pisać, bo to z perspektywy (męskiego) bohatera, więc nie potrafi się z nim
utożsamić. Poczym obie z koleżanką powzdychały, że facetom to lepiej. Niby
zauważyły niesprawiedliwość porządku świata, ale tylko westchnęły zrezygnowane,
jakby jedyne co pozostało, to pogodzić się z tym faktem. Od razu odbyłam szybką
teleportację do świata 18-letniej Oli Hol i stwierdziłam, że po części też tak
uważałam i znajdowałam ucieczkę z opresyjnej roli poprzez strategię przyjmowaną
przez wiele kobiet pt. „wszystkie kobiety są...(i tu następuje szereg
negatywnych stereotypów dotyczących kobiecości), ale ja trzymam się z facetami
(w domyśle, bo jestem „inna, niezwykła, wspaniała”. Fajnie jednak czuć się dojrzałą i stwierdzić,
że akceptuje się swoją „kobiecość”, nie tę kanoniczną, stereotypowo rozumianą,
jako fantazmat kobiet dotyczący kobiecości określanej przez ikonicznego
Mężczyznę. Dobrze jest też się przekonać, że na świecie jest pełno super
kobiet, dzięki którym można poczuć pełnię siostrzeństwa. I cieszę się, że
dziewczyny rozmawiają o Wojaczku i motywie samotności w literaturze, bo to daje
szansę na ich przyszłą ewolucję w stronę krytycznej analizy niesprawiedliwego
porządku, nie tylko jego dostrzeżenie.<o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Inna grupa, która
stała się elementem krajobrazu kawiarnianej heterotopii, to randkowicze
wszelkiej maści, nie tylko młodzi. Najbardziej intrygują mnie randki z
internetu seniorek i seniorów. Ludzi, którzy mają dorosłe dzieci, być może
partner/ka im zmarł/a, może są po rozwodach a niektórzy odbywają schadzki w
tajemnicy przez partnerem/ką, (zazwyczaj jednak, wg tradycji polskiej, ukrywają
się przed mężem lub żoną). Seniorzy są urokliwi – zadają kłam wyobrażeniom
wszelkich młodszych od nich, że przygoda, flirt, miłość czy seks są jedynie
przywilejem świata młodych. Elegancko ubrane i umalowane panie spotykają się z
starannie ubranymi panami. Cieszę się, jeśli ich rendez-vous przebiega sprawnie
i coś między nimi iskrzy, ale smuci mnie niezwykle, jak randkowicze okazuję się
zbyt rozbieżni. Wtedy muszą odsiedzieć dla przyzwoitości godzinę, żeby nie
okazać nieuprzejmości drugiej osobie. Jedna ze stron nie rozumie ironii czy żartu, albo ktoś,
monologuje, pozwalając rozmówcy jedynie przytakiwać. Zazwyczaj odchodzą
po wypiciu jednej kawy, by wrócić za jakiś czas, z kolejnym partnerem na próbę.<o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Najbardziej mnie
denerwują neurotyczne narcyzki koło 30-stki, które nudną opowieścią na role, w
której głos opowiadaczki zawsze brzm miło, a treść wypowiedzi ma sens, podczas
gdy cytowany interlokutor głos ma niemiły, agresywny, a to co mówi, nie
świadczy najlepiej o jego intelekcie. Zazwyczaj nie dopuszczają koleżanki do głosu, tylko
mówią i mówią, bo oczywista jest hierarchia tej relacji: mówiąca jest gwiazdą,
robi karierę, zajmuje się ważnymi rzeczami i ma coś ciekawego do powiedzenia, a
jej rozmówczyni w castingu została zakwalifikowana na przytakiwaczkę. Jak słyszę ten nużący monolog,
muszę opierać się pokusie nauczycielskiej interwencji nastawionej na
demokrację mówienia: „dziękuję, teraz kolej drugiej pani”, mam ochotę zwrócić
uwagę władczym, belferskim tonem, bo szept w przypadku Bardzo Ważnej nie
zadziała. <o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Irytują mnie
równie mocno niektórzy chłopcy i mężczyźni, tacy po polsku macho-meńscy.
Milczą, więc cały ciężar rozmowy spada na kobietę, z którą przyszli.
Szarmanckim, ostentacyjnym gestem płacą za jej americano, choć dla siebie
zamawiają lody i czekoladę z bitą śmietaną, także ich deser zajmuje prawie cały
stolik. Potem odpowiadają zdawkowo na pytania, sprawdzają komórkę co chwila,
trzymając ją w ręku, żeby jej nie zapomnieć, chyba. W ogóle wszystko poza
deserem i spojrzeniami na telefon jest zdawkowe – zdawkowy uśmiech, zdawkowy udział
w rozmowie, zdawkowe zainteresowanie i zdawkowy żart rzucony sporadycznie, na
który, za każdym razem, dziewczyna pragnąca ocalić randkę, czy zaprojektować ją
jako udaną, reaguje głośnym śmiechem. Koleś śmieje się również, oczywiście
zdawkowo.<o:p></o:p></span><br />
<span lang="PL"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL">Co dziwne,
większość klientów, nawet tych dość regularnych, choć nie stałych bywalców,
takich jak ja, która zagarnęła kawałek przestrzeni przekształcając ją w swoje
miejsce pracowe, i która jest na Ty ze wszystkimi barman(k)ami, zdają się nie
zauważać swojej rozpoznawalności. Gdy przychodzą tam co jakiś czas, regularni
bywalcy i barman(k)i odróżniaję konkretne osoby, ale klienci karmią się iluzją
anonimowości. Czują się bezpiecznie w publicznej przestrzeni, niby lubią daną
kawiarnię, ale jakoś nie spotrzegają aktywnej obecności barmanek i barmanów. "Dzień
dobry" rzucone na wejściu, utrzymywanie dystansu –czyli nie zagadywanie
pracowników, daje im poczucie bycia samemu w tłumie. Więc opowiadają na głos
swoje intymno-pracowe historie, przychodzą zdradzać męża, by za jakiś czas
przyjść wraz z rogaczem, omawiają finanse, chwalą się, a barman(k)i starają się
nie słyszeć i nie widzieć niczego zza baru, który staje się, jakże
heteropicznym, lustrem weneckim. <o:p></o:p></span></div>
<br />
Ola Hol<br />
<br />
<div>
<!--[if !supportFootnotes]--><a href="spotify:track:44YEmWXx9RdudVbekL86R8">At The Cafe - The Knife</a><br />
<hr align="left" size="1" width="33%" />
<!--[endif]-->
<br />
<div id="ftn1">
<div class="MsoFootnoteText">
<a href="file:///C:/Users/Aleksandra/Dropbox/wypociny/Artyku%C5%82y/Blog/Kafejka%20jako%20heterotopia.docx#_ftnref1" name="_ftn1" title=""><span class="MsoFootnoteReference"><!--[if !supportFootnotes]--><span class="MsoFootnoteReference"><span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">[1]</span></span><!--[endif]--></span></a> <span lang="PL">Ruch Chicana oznacza ruch
feministyczny kobiet mieszkających w USA, które mają również pochodzenie
meksykańskie i identyfikują się z obiema kulturami, a także tożsamość
pogranicza (nie tylko geograficznie, ale pod względem etnicznym, religijnym,
kulturowym, seksualnym itd. – eklektyczna tożsamość łącząca pozornie elementy
wzajemnie się wykluczające.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-83803181793999615882013-09-17T11:34:00.003-07:002013-09-17T12:24:42.981-07:00Poezja na budowie<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bergen
o 5 rano jest pastelowe, ale nie tym rodzajem koloru jak z Chagalla.
Przeważają soczyste błękity i świeżość deszczu, kt nawet
jeszcze nie ma, choć przecież jest figurą retoryczną tego miasta.
</span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
pędzę przez ulicę, choć jednak pędzę. Ruch porannej zmiany
nawal jest jakby spacerowaniem dla przyjemności. Nerwowość kroku,
kt do tej pory nie mogę się pozbyć nie wynika z narzuconej
dynamiki, przywiozłam ją ze sobą. Tak trudno mi jeszcze spowolinić
obawy, bo przypomina to jedno z zadań z gimnastyki – jednocześnie
ruszać w prawo prawą ręką a w lewo lewą. Jeśli mam zwolnić
obawy, powinnam także zwolnić marzenia. Albo chociaż ich
obietnice. Jednak marzenia porywają mnie w tak niebywale przewrotny
sposób, że nerwowo przyśpieszam kroku pędząc ku nim.</span></span></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
tak – szłam dziś, a to dziś zaskoczyło mnie od nowa.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pracuję
na budowie rewitalizowanej Filharmonii Edvarga Griega. Nie wiem w
zasadzie co jest mocniejsze – czy to, że rzeczywiście pracuję na
budowie, czy to, że pracuję na budownie w filharmonii.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Chodzę,
dźwigam, szarpię się, wynoszę, podnoszę. Kurz i magiczne pyły
mam w każdej szczelinie ciała. Piję kawę i myślę na 200%, i nie
myślę na 300%. Jest to b.dziwny sposób niemyślenia, a raczej nie
rozmyślania. Albo raczej nie myślenia ale rozmyślania, Tylko
podmiot zamienił się na przedmiot, w sensie nie myślę o sobie,
jestem tylko oczami. Używam rąk, choć przecież one nie odczuwają,
to bardziej serce pracuje. Jeden dzień pozwolił mi wejść w
szczeliny tego miejsca, kt muszę przynać tak bardzo mi brakuje.
Choć pluję i się zrzymam to brakuję mi tego rodzaju uczestnictwa.
Tego „robienia”, zaglądania. Zlizywania kurzu z krzeseł
czakających na widzów. Tu nie zlizuję. Tu układam w stosy, chodzę
po labiryncie. Jest szatnia bo są wieszaki. Jest scena, bo nawet
jeśli pracują wiertarki i odkurzacze to dźwięk jest czysty i
uniwersalny. Płaczący jakiś. Nie jest to lament. Jest to raczej
opowieść o ludzkiej kondycji. O zbliżaniu się do punktów, dzieki
kt możemy pójść dalej.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
wirujące, jak żagle. płótna składane na dziedzińcu z widokiem
na Ulriken. </span></span>
</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">I
ja zawieszona pomiędzy tym co muszą robić moje ręcę i tym co
będą kiedyś robić. Z emocją tak wielką, że aż
niewypowiedzianą.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8LO8QjfD1XdiY1Oqs5LodRPJw0yOUP5BCrsMvgm_xlORirowwqqou9W-bb46BLeNgvaSPAut7BARZVDfXSxfcxm525d5HCxaaefdmNsAmpjfyirk6SGyEmFyo86VDr8eQJfQJdolfF4ij/s1600/zdj%C4%99cie+(4).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8LO8QjfD1XdiY1Oqs5LodRPJw0yOUP5BCrsMvgm_xlORirowwqqou9W-bb46BLeNgvaSPAut7BARZVDfXSxfcxm525d5HCxaaefdmNsAmpjfyirk6SGyEmFyo86VDr8eQJfQJdolfF4ij/s320/zdj%C4%99cie+(4).JPG" width="320" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-22211390562881249072013-09-15T15:48:00.000-07:002013-09-15T15:48:03.055-07:00Projekt Norwegian<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.21cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Siedząc
na posterunku policji dziś rano, zastygłam. Wszystko zastygło we
mnie, dostałam mały dokument i mogę tu żyć, mogę tu pracować,
mogę umierać i mogę chodzić po tym kraju. Wpatrując się w
okienko, patrząc na ludzi na politistation w Bergen, zdałam sobie
sprawę, że życie to nieskończony potencjał. Moje ciało miało
wciąż w sobie pamięć ostatniego kochanka, a każda cząstka mnie
albo jego osiadła we mnie i nie dała się wydobyć. Więc
siedziałam razem z tym uczuciem, też w jakiś sposób osiadła i
byłam jak z powieści Joanny Bator, i czułam się wypełniona po
brzegi. I że te kanty</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"> to
moja wewnętrzna tożsamoś</span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">ć,
ten chaos uczuć, watpliwości, gniewu, zasad, przesady we wszystkim.
Nie mam brzegów. A dziś szczególnie czuję, że ich nie mam.
Granic. Nawet jeśli żyję w swojej głowie to moje życie to po
prostu eksperyment. </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Trzy
miesiące w Norwegii obliczone na jakieś odcinki stały się
plątaniną zjawisk, rozmów, zawieszeń albo ludzko rzecz ujmując –
życia. </span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pachnę
kawą i deszczem. </span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Świat
płynie, ale ten kierunek nie jest raz na zawsze i rozpromienia się
po kilku. Zaburzona perspektywa, choć ulice tego miasta próbują
być symetryczne, jak moje zdjęcia.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">No
i coraz więcej niewiadomych. Spraw albo przedmiotów. Ich poślednie
miejsce. A tak bardzo nie chce mi się wracać do Polski, że aż
rzygać mi się chce na samą o tym myśl. Patrzę na swoje ręcę i
czasem nie mogę uwierzyć, że to moje ręce. Patrzę na swoje usta
i nie mogę uwierzyć, że potrafią wypowiadać słowa, że są w
stanie stworzyć świat zanim cokolwiek się stanie. Że te
nierówności, że te dramaty jedną ręką można odjąć, że można
po prostu stać obnażonym, a potem iść ulicą i żyć tylko dla
kilku momentów, rozmów, ważności chwil, bez powtórzeń, bez
chwytania, że można mieć kilka szmat na siebie. I to wszystko bez
przymiarek.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bergen
– miasto do mieszkania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Do
pisania listów. Do dostawania listów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">A
tymczasem zamieszkuję łóżko. Łóżko to jest kosmos. Papiery,
książki, muzyka, kochankowie, sekrety, milczenie, ból,
intelektualne spory ze sobą, trzymanie ręki na odległość z
wszystkimi barwnymi przyjaciółkami - to mój los indywidualny.
Poczułam to kilka dni temu przemierzając korytarze pełne zapachów,
mroku, nastrojów. I płakałam patrząc na Muncha, a zdarzyło mi
się to pierwszy raz. Teraz dyscyplinuję ciało, ale nie emocje. To
znaczy przestałam pokładać ufnąć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">To
poczucie, że jestem kobietą. Że mam przedmioty. Szafę wylewającą
się z moimi koszulami, w pożyczonym pokoju na Kolostergaten.
Książki mieszczące się w naparstku. A dziś zapragnęłam Muncha,
a po nim zapragnęłam jeszcze więcej Muncha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mój
norweski kontekst to wielość doświadczeń odczuwanych przez ciało,
przez dotyk. Nawet jak zamykam oczy to wciąż jestem tu, a nie tam.
W ogóle świat bez kontekstu mnie nie interesuje. Nie wierzę w
pustkę czy próżnię. To zaludnianie przestrzeni odbywa się więc
stopniowo. Ja, dziewczyna o zagiętych rogach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nocna
kawa, mocna jak moje życie. Bo moje życie ma tyle kantów i ja mam
tyle kantów, że chyba muszę to zaakceptować. Że nie jestem
prostym rozwiązaniem. Że żyję w języku i że wiele rzeczy wynika
z tego specyficznego rodzaju narracji.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Żyję
w języku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kiedy
on zadzwonił do mnie i powiedział, że jest praca, po prostu tu
przyjechałam. Nie. To nie jest prawda. Pojechałam wszędzie już
dawno w mojej głowie. Ten rodzaj podróżowania, ta wewnętrzna
emigracja poprzedziła tą, na którą się zdecydowałam. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Żyję
w języku. A teraz poznaję język innych plemion.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pisania
się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Stwarzania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wypisywania
skóry.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bergen
– uliczki – nie zwracam na nie uwagi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Deszcze
– nie widzę ich. Idzie najpierw moje serce w moim ciele. Idę
przez siebie. Miasto jest potem, najpierw jestem ja.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Najpierw
jestem ja – potem jest miasto.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">/Norwegian Wood/</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3175267034813854556.post-47601693744018657452013-09-12T05:59:00.000-07:002013-09-17T08:20:11.458-07:00Żywie Biełaruś!<a href="http://www.youtube.com/watch?v=STln629nfE4">http://www.youtube.com/watch?v=STln629nfE4</a><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH5W2-TZNnhQVylniBM3CoyEtrnM5zba1dysBqX6HMrUxbkLlv2JHr_Hrk2X-nMWHuJW3IlCQh6JyoYOGic0_oVDqcUOcOpsjwaoIXT0k1688zHzpD4l3yPlWMa9ENo0m7J0m85bVOBAdm/s1600/%C5%BCywie+bielarus.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH5W2-TZNnhQVylniBM3CoyEtrnM5zba1dysBqX6HMrUxbkLlv2JHr_Hrk2X-nMWHuJW3IlCQh6JyoYOGic0_oVDqcUOcOpsjwaoIXT0k1688zHzpD4l3yPlWMa9ENo0m7J0m85bVOBAdm/s400/%C5%BCywie+bielarus.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Jestem świeżo po seansie filmu "Żywie Biełaruś!" Poszłam w ramach Gdyńskiego Festiwalu Filmów Fabularnych, na którym nigdy wcześniej nie byłam, choć jestem Gdynianką od urodzenia. Wybrałam się do kina również dlatego, że od mojej wizyty na Białorusi rok temu, darzę ten kraj sentymentem. Ciekawy to kraj, choć zbyt wiele o nim nie wiem. To była chyba pierwsza moja podróż od dawna, w trakcie której poczułam przekroczenie granicy fizycznie, psychicznie, kulturowo i nawet systemowo, choć zawsze irytuje mnie wyższość z jaką moi wspólobywatele i współobywatelki (których obecnie nazywa się głównie Polakami) odnoszą się do ludzi wschodu. Czują, a może jednak powinnam napisać czujemy, pełne politowania miłosierdzie - najgorszy rodzaj miłosierdzia, jak pisze Joanna Bator, w <i>Ciemno, prawie noc</i>, choć głównym składnikiem relacji polsko-białoruskiej jest chyba pogarda i dzika satysfakcja, że jednak dzieli nas przepaść, pomimo wspólnej przeszłości.<br />
<br />
Mur odczuwalny jest przy samym wjeździe i chyba tym bardziej dotkliwy, że terytoria pogranicza, nie tylko rozumiane jako strefa przygraniczna wyznaczona w ramach politcznej mapy Europy, ale i w znaczeniu eklektyczności podkreślają polsko-białoruską wspólnotę kulturowo-historyczno-językową. Mur wyrasta nagle, namacalny niczym ten w USA wzdłuż granicy Meksykańsko-Amerykańskiej. Jadąc pociągiem z Kuźnicy Białostockiej do Grodna, przemierzamy krajobraz, ojczyznę Mickiewicza, którą poeta nazywał "Litwą". Lecz krajobraz jest tyleż litewski, co polski, czy białoruski - innymi słowy tygiel etniczno-kulturowy, gdzie ludzie mogliby być dumni z tożsamości, którą Gloria Anzaldua, również mieszkanka pogranicza (Meksykańsko-Amerykańskiego) nazywa <i>mestizaje. </i>Tego rodzaju tożsamość, czy świadomość oznacza zbiór eklektycznych elementów, bycie "pomiędzy" dwoma biegunami. Bo czyż mieszkańcy okolic Białegostoku i ci bardziej na wschód, a po stronie (obecnie) Białoruskiej Grodna mogą jednoznacznie określić swoją przynależność? Kim są? Pol(a)kami, Białorusin(k)ami, czy Litwin(k)ami? W mieście, małym niczym Gdynia (ok 250 000 mieszkańców), gdzie obok cerwki dumnie się pręży kosciół katolicki, jest cerwkiew niegdyś unicka, właśnie remontuje się synagogę, a malutka świątynia protestancka jako jedyna rozpada się zapomniana przez wszystkich - jaką religię się wyznaje? Zdecydowanie linia podziału nie przebiega "czysto", narodowościowo. Niektórzy Białorusini chodzą do kościoła katolickiego, niektórzy z polskim rodowodem do cerkwii, a Żydzi, którzy niegdyś stanowili 60% mieszkańców, a obecnie, zdziesiątkowani antysemityzmem hitlerowskim, sowieckim i tym obecnym, powoli się zaczynaja ujawniać i dbać o swoją historię i kulturę.<br />
<br />
Poczucie wspólnoty potęguje obcowanie z językiem białoruskim, który jednocześnie czaruje egzotyką cyrylicy, w większości nieznanej naszemu pokoleniu, (w mojej szkole podstawowej byłam pierwszym rocznikiem z językiem angielskim w miejsce rosyjskiego) a również wabi tak dużym podobieństwem do polskiego, że bez problemu można się porozumieć, a nawet zrozumieć wykłady prowadzone w tym języku, przy odpowiednim skupieniu. Jednakże mur znienacka wyrasta - w postaci granicznego hangaru, gdzie urzędowo zwracają się do nas po rosyjsku, którym prawie nikt z mojej grupy wyjazdowej (wymiany studenckiej) się nie posługiwał. W hangarze śmierdzi trochę moczem a wszyscy podróżni od razu po wyjściu z pociągu stłoczeni są w nim niczym bydło. Stoimy, czekamy, po ostrzeżeniach o tamtejszej miłości do biurokracji i urzędników, do szacunku dla wojskowych po perypetiach z załatwianiem wizy, obawiamy się. Nikt nie ma nic na sumieniu, ale trzeba pamiętać, by nie żartować, by odpowiadać na pytania krótko i na temat, do tego uprzejmie. Obawiamy się, że będą nas "trzepać", nawet jesteśmy na to nastawieni. Każdy z nas przechodząc przez kontrolę graniczną oddycha z ulgą, że się udało. I... jesteśmy nie mal rozczarowani, że zmęczony urzędnik graniczny zadał 3 pytania pierwszej osobie przechodzącej na drugą stronę dworca, a reszta pokazuje dokumenty i przechodzi bez pytań dodatkowych i bez żadnych problemów.<br />
<br />
Sama Białoruś, tak demonizowana, okazała się o wiele czystsza niż Polska, poza tym bardzo polska, ale stanowiąca taką podróż sentymentalną do lat 90-tych, czasu transformacji systemowych u nas. W sklepach było wszystkiego jak u nas, w nadmiarze, a my, jako wycieczka z uniwersytetu przywieźliśmy kawę Jacobs w prezencie, słuchając rad, tych co byli tam wcześniej, (ale nie przed upadkiem Sojuza), a także kierując się tym, co nam się zdawało, sądząc po tym, co ludzie opowiadali i jak dobrze to wszystko pasowało do układanki - biedny kraj, reżim, gdzie ludzie żyją w nędzy i siermiędze, nic nie ma w sklepach, wciąż rządzi "komuna"/dyktator Łukaszenka, gdzie Kościół Katolicki nie ma żadnych praw i gdzie nie wolno mówić po polsku. A także, gdzie nie wolno rozmawiać o polityce, bo bezpieka czuwa.<br />
<br />
Grodno okazało się miastem, gdzie można zrobić zakupy kupując kawę Jacobs taniej niż u nas, a także inne towary w podobnych cenach. Na szczęście, oprócz artykułów wszędobylskeigo Kraftfoods czy tam Nestle, można też kupić białoruski ser i pyszny czarny chleb sprzedawany w wielkich bochnach. Można też zjeść na mieście tani smaczny obiad i popić "szampanem" w cenia ok 25 zł/butelkę, choć trzeba nauczyć się bukw, żeby przeczytać menu. Na szczęście, z przewodnika nauczyłam się bukw białoruskich, które troszkę różnią się od tych rosyjskich (paroma znakami), i zakupiłam mini słowniczek białorusko-angielski, dzięki któremu robiłam szybkie postępy w języku będąc na miejscu, (choć po powrocie wszystkiego zapomniałam, niestety).<br />
<br />
Miasto, jak widać i w filmie <i>Żywie Biełaruś</i> udekorowane jest megalomańskimi statuami Lenina, czerwonymi gwiazdami i pomnikami "gierojów" wojennych, którzy oddali życie walcząc z faszyzmem, ulice mają nazwy, których tam wciąż nienawidzą, a my, młode pokolenie, jesteśmy bardziej otwartci na idee socjalizmu, a może raczej socjalizującego państwa opiekuńczego, bo kapitalizm jakoś nie okazała się lekiem na całe zło. Na ulicy Karola Marksa mieści się, o ile dobrze pamiętam, księgarnia "opozycyjna", co oznacza, że sprzedają książki po białorusku. Na ulicy Lenina jest chyba część kompleksu uniwersyteckiego, a gdzieś niedaleko Budionnej znajdował się nasz akademik. Jako osoba z kraju "post-komunistycznego", w którym pewne rzeczy już mamy "przepracowane", chciałam zdjęcie z Leninem, więc stanęłam obok wodza rewolucji podnosząc lewą pięść w komunistycznym geście. Bałam się, że albo zlinczuje mnie wkurzony tłum, dla którego nazwa Plac Sowiecki, nie stanowi żartu postmodernistycznego, albo milicja mnie zaaresztuje za robienie sobie jaj. Ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Najważniejsze, że nie śmieciłam.<br />
<br />
Jednakże, jak to śpiewa Miron wraz z zespołem w obrazie Żywie Biełaruś, "W naszym kołchozie jest czysto i porządek..." a wszystkiego dogląda Pan naczelnik - chyba tej czystości trzeba obawiać się najbardziej? Bo nie przypominam sobie wielu grafitti na murach, nie przypominam sobie nawet różnorodności językowej (a w końcu w kraju używa się dwóch języków urzędowych), jak np. na Helu, gdzie wszelkie nazwy napisane są po polsku i kaszubsku. Brak więc "niespójności" językowej i nawet szyldy sklepów brzmią po rosyjsku. W sumie mijaliśmy, chyba jeden sklep z białoruską nazwą lokalnej kwiaciarni wskazanej nam przez tamtejsze przewodniczki, jako coś godnego uwagi.<br />
<br />
Bałam się tego filmu, bałam się, że zrobiony przez Polaków będzie bardziej wyobrażeniem reżimu, z jakim kojarzymy wschód, ze wszelkimi uprzedzeniami i stereotypami jakie żywimy wobec "ruskich". Bałam się, że to, co ma wiele odcieni szarości zostanie pokazane jako czarno-białe i że film będzie jakąś laurką dla Andżeliki Borys, przewodniczącej Związku Polaków, ( który mieścił się zresztą, o ironio, na ulicy 17-ego września).<br />
<br />
Jednakże oglądając film przypomniał mi się incydent, kiedy to w pociągu do Grodna, pełnego przemytników wracających z handlu z Białegostoku, Sokółki i okolicznych miejscowości, (choć wtedy jeszcze nie miałam świadomości czym trudni się większość "pasażyrów" z Biełarusji), dwóch typów spod ciemnej gwiazdy, osiłków, podeszło do chłopaka około 20-sto letniego. Powiedzieli coś do niego, jednakże nie wylegitymowali się żadnym dokumentem, a on karnie przekazał im swój paszport. Jeden z nich, niski i krępy wsadził go do tylniej kieszeni swoich levis'ów zakupionych w Sokółce lub innej galerii na "zachodzie"(czyli w Polszy). I zostawili chłopaka bez paszportu, ale ze łzami w oczach. Stałam blisko i choć intrygowało mnie, kim byli faceci, którzy zabrali mu dokument tak władczo i czemu chłopak się podporządkował, nie chciałam patrzeć mu w twarz. Czułam, że moje badawcze spojrzenie dodatkowo wzmogłoby jego upokorzenie, więc spoglądałam ukradkiem obserwując jego niepokój i zmagania by płacz dławiony w gardle tam własnie pozostał.<br />
<br />
Następne (choć uprzejme) spotkanie turystek i turystów z Polski z systemem biurokracji okrutnej kafkowsko-carskiej, z wielością rubryk, numerów itd. nastąpiło, kiedy to musieliśmy złożyć paszporty w odpowiednim biurze zostawiając je na około tydzień na przechowaniu i w zamian dostaliśmy inny, wystawiony przez adekwatny białoruski urząd, dokument, ze zdjęciem (które musieliśmy przy sobie posiadać). Nasze przewodniczki, choć nie fanki Łukaszenki, w ogóle nie rozumiały naszego zdziwienia i lęku, gdy rozstawaliśmy się z paszportami. Wszystko było organizowane przez Uniwersytet, więc nie musieliśmy meldować się na milicji, jak wymaga się, z tego co wiem, od pojedycznych turystów. (Ale przyszło mi do głowy, że dla Anglika, czy Amerykanina samo wprowadzenie dowodu tożsamości, tak dla nas naturalnego, oznacza pogwałcenie wolności obywatelskich. Co kraj to obyczaj.)<br />
<br />
Film jednak to o wiele cięższy kaliber, coś czego jako 2-tygodniowa turystka, nie jestem w stanie doświadczyć czy zauważyć - brak wolności słowa. W Grodnie brak tej swobody obywatelskiej niespecjalnie rzuca się w oczy. Mieliśmy wykłady, gdzie mówiono do nas po polsku, białorusku i rosyjsku, mieliśmy prezentację tej "zakazanej" literatury, tej białoruskiej, wraz z kontekstem historycznym i wpsółczesnym, politycznym. Wykładowca-opozycjonista, owiany tajemnicą (poliszynela), jest zatrudniony na etacie obok rosyjsko-języcznych popleczników Łukaszenki i systemu. Zresztą oprócz tego, Kościół Katolicki ma się dobrze, a w główny kościół katolicki jest polski, prowadzony przez polskiego księdza, który na dzień dobry zrobił nam pranie mózgu dotyczące aborcji, czyli zabijania i Matki Boskiej czyniącej cuda. Funkcjonuje szkoła polskiego, gdzie oprócz języka można się uczyć i innych przedmiotów. Szkoła była tak wyposażona, że gdańskim student(k)om oczy zbielały, bo za ich czasów nie było tablic multimedialnych i rzutników.<br />
<br />
Tym nie mniej, film porusza coś o wiele ważniejszego - to, by się nie wychylać, by być "normalnym", by się ugiąć. W Polsce też jest duży nacisk na "normalność" i chyba jest to domenów wszelkich społeczeństw z mentalnością feudalną, które zresztą wolą nazwę "narody". Jednostka nie może wygrać z systemem, który miażdży tych, co się wychylają i w o wiele bardziej drastyczny sposób niż w Kraju nad Wisłą. O ileż u nas doświadczamy raczej przemocy symbolicznej, (wg. Bourdieu) czy obiektywnej (w terminologii Żiżka), na Białorusi przemoc obiektywna i subiektywna (czyli ta fizyczna, wywierana poprzez represje) przeplatają się w sposób przerażający. A najbardziej napawa mnie lękiem kontrast między pseudo-"normalnym" życiem Mińska, metropolii europejskiej (jak mi się zdaje, choć niestety jeszcze tam nie byłam) a militarystycznym fallo-centrycznym systemem, dojmującą nędzą prowincji i arogancją zwierzchników. Mechanizm utrzymywania tak opresyjnej władzy poprzez okrucieństwo i sadyzm jest dla mnie trudny do pojęcia. Rozumiem, nie każdego stać na to, by przeciwstawić się większości, by zdobyć się na odwagę cywilną i odmówić uczestnictwa w okrucieństwie. Rozumiem również, że są ludzie, których władza nęci i są dla niej gotowi zrezygnować z "człowieczeństwa". Rozumiem również, że część osób robi coś, czego się potem wstydzi, by przeżyć. Nie rozumiem jednak, dlaczego ci, którzy nie czują się komfortowo w obliczu absolutnego pogwałcenia praw jednostki, nawet jeśli stanowią większość, uginają się pod presją jednostki czy dwóch reprezentujących opresyjny system. Z boku wydaje się to takie proste: łącząc siły można dokonać zmian na lepsze.<br />
<br />
Jednakże oberwując okrucieństwo systemu, warto pamiętać, że sceny przemocy nie są typowe wyłącznie dla Armii Białoruskiej. Wojsko, jak teoretyzował Foucault, to jedna z instytucji totalnych mających na celu podporządkowanie sobie człowieka poprzez ciągłą kontrolę. A samowola "dziadków" znęcających się nad rekrutami jest częścią strategii wpisanej w instytucje totalne, nie tylko wojsko, ale więzienia, szkoły itd., w których wyżsi rangą wyżywają się na tych niżej postawionych. I choć, naturalnie, sceny brutalnej przemocy poruszają głęboko widzów, to jednak zjawiskoprzemocy nie występuje jedynie na Białorusi. Drastyczne tortury zdarzają się i w Armii Amerykańskiej, narzędziu samozwańczego policjanta świata, i w więzieniach różnych krajów, gdzie gwałt na współwięźniach traktowany jest raczej jako integralny element systemu niż zjawisko marginalne. Dlatego, dla mnie, <i>Żywie Biełaruś! </i>to film nie tylko o reżimie Łukaszenki, ale i uniwersalny obraz dotyczący nierównej walki: jednostka kontra system, w obliczu której jednostka jest zawsze bezsilna i skazana na porażkę. Ale system, choć to bardzo banalne, stanowią ludzie, "nieludzcy" ludzie, "kotojady" posługując się językiem Bator z <i>Ciemno, prawie noc, </i>którzy skażeni są zarazą i pozostają w gotowości, by wprawiać w ruch bezduszną machinę kosztem człowieka.<br />
<br />
Ola HolAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/02160737375504333353noreply@blogger.com1