sobota, 9 listopada 2013

Izrael i MJF [']



Zapragnęłam pojechać do Izraela. Wcześniej teoretycznie chciałam, bo w wiele miejsc warto się wybrać. Ale ostatnio Izrael wydał się mi konieczną destynacją. Po części poprzez entuzjazm Ka., która zakochała się w Tel-Awiwie, zdradzając Norwegię, ale nie chodzi tu, bynajmniej, o taką przedszkolną rywalizację - ona tam była, to teraz ja MUSZĘ.

Ten mój Izrael, o którym wiem niewiele, ciągnie mnie z wielu powodów. Po pierwsze, przez Kereta. Czytając ostatnie "Osiem procent z niczego", zdecydowałam się - przekształcę moje niejasne planowanie, że może USA, może Chiny, w bardziej namacalny cel podróży - np. w te wakacje, bądź w ciągu roku - Izrael. Obecnie umacniam się w tej decyzji.

Izrael kojarzy mi się przede wszystkim jednak z inną niż Ka. przyjaciółką - przyjaciółką, którą znam najdłużej z osób, które nazywam przyjaciółkami, więc jest bardzo ważna dla mnie. To dzięki A. wiem trochę o Żydach, to A. zawsze dużo mówiła o Izraelu, to w jej rodzinnym domu na drzwiach wisi symbol judaistyczny - Hamsa - dłoń, która chroni domostwo przed złem i to jej rodzina jeździ czasem do Izraela - nie po to, by wziąć udział w pielgrzymce, ale by odwiedzić przyjaciela. Dlatego Izrael jest im bardziej bliski i znany, nie jedynie z perspektywy odbycia podróży do Ziemi Świętej i by trochę ponarzekać przy tym na "Arabów, którzy tłoczą się strasznie i rozstawiają swoje stragany tak, że pielgrzymi z Polski nie mogą przejść jerozolimską ulicą". 

Izrael kojarzy mi się również z tatą A., który właśnie odszedł. Z człowieka pełnego życia, tryskającego energią i żartami ironisty, który żył na 100%, potrafił i zadbać o rodzinę, i dobrze się zabawić, a także prowadzić intelektualne rozmowy dzieląc się swoimi refleksjami, wiedzą o świecie i mądrością, przeistoczył się w niebyt w ciągu miesiąca. 

Jak pracował - to ciężko, jak imprezował - to na całego, jak czytał - to kompulsywnie, jak mówił - to z zapałem i entuzjazmem. To między innymi On pobudził mnie do rozwoju intelektualnego. Jego obszerna wiedza ogólna zawsze mi imponowala i czułam, że muszę dużo nadrobić, żeby stać się partnerką do dyskusji, jakie MJF prowadził ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Myślę, że imponował nie tylko mi, ale i innym przyjaciółkom i przyjaciołom A. i jej brata. Zwracał się zawsze do nas, znajomych swoich dzieci, z szacunkiem i serdecznością. Czuliśmy, że nie jesteśmy intruzami w ich rodzinnej enklawie, na nierównych prawach, które w wielu polskich nieco feudalnych rodzinach ustalają despotycznie rodzice, ale że jesteśmy mile widziani i traktowani jako jednostki, jako ludzie, a nie jako denerwujące osobniki zakłócające spokój rodzinny. A. sama przyznała, że nieraz ją to złościło, że znajomi wpadali pogadać z rodzicami, a niekoniecznie z nią czy jej bratem. Razem spędzaliśmy święta - my, przyjaciele jego dzieci z ochotą szliśmy po naszych rodzinnych imprezach, by poświętować razem z rodziną MJF, traktując ich niczym własną rodzinę.


Ciężko uwierzyć, że brak go już pośród żywych. Ciężko uwierzyć, że w ciągu miesiąca od wykrycia choroby przeniósł się w jakiś inny wymiar może duchowy, a może jedynie materialny. Z drugiej strony, dobrze, że nie cierpiał długo, że umarł w otoczeniu najbliższych. Zapamiętam go głównie jako  człowieka skorego do śmiechu – radosnego i szczerego, zaraźliwego, rubasznego  a także jako ironistę z lekko zgryźliwym poczuciem humoru. 

Gdziekolwiek jesteś Sąsiedzie-Seniorze - niech będzie dobrze. Cieszę się, że Cię poznałam. I niech Cię Hamsa broni do złego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz