czwartek, 24 października 2013

Jest źle czy gorzej?

     Podobno nie ma pracy. Ani w Warszawie ani nigdzie. To nie jest dobra pora na szukanie nowej posady, a przecież nasz szanowny premier Tusk mówi, że kryzys skończony, więc pracy powinno być w bród, po pachy i jeszcze więcej.
     Wiele firm poszukuje pracowników na zasadzie poczty pantoflowej. Jak na złość są to firmy, które mnie interesują. Zatem trzymam się powiedzenia : jak wyrzucają cię drzwiami wejdź oknem. I ślę CV bez względu na to czy ktoś mnie chce czy nie i czekam na cud.
Potrafię się przecież zaprezentować z jak najlepszej strony, uwydatnić walory i schować wady, które wyjdą w praniu. Ślę i czekam ale nie tracę czasu zupełnie żeby nie dopuszczać do siebie czarnych myśli, że do końca życia utknę w firmie, w której przestałam się rozwijać po kilku miesiącach, a tu w grudniu stuknie mi pięć lat. Lat wzlotów i upadków, monotonii, nerwów i koszmarnej, wyniszczającej nudy. W wystawianiu faktur jestem prawdziwym specjalistą. Właściwie powinnam dostać odznaczenie od prezydenta i wszystkich bogów świata. Nie mam sobie równych w paragonach. Fascynujący temat.
     Jest zapotrzebowanie na sekretarki, więc też ślę CV tylko czy chcę być "podaj, przynieś pozamiataj" od 8 do 16? Czy robienie czegoś kreatywnego jest rzeczą tak skomplikowaną, że aż niedostępną? I ten brak doświadczenia (najlepiej ze 200 lat), tylko skąd to doświadczenie brać, skoro nie stać mnie na bezpłatne staże i praktyki w pełnym wymiarze godzin, bo mam kredyt i jakieś życie i zainteresowania, które wymagają chociaż minimalnych funduszy? Czy szukam dziury w całym? A może źle się za temat zabieram, gryzę nie tu gdzie trzeba i tracę czas, który mogłabym wykorzystać bardziej produktywnie? (na siłownię i malowanie paznokci?)
     Dużo pytań, mało odpowiedzi. Ale jedno jest pewne. Po oswojeniu ciała, z którym z dnia na dzień dogaduję się coraz lepiej, pora na zmianę otoczenia.
Zatem - szukam pracy.
Serio.


A szukanie od kilku dni umila mi ten kawałek, wdarł się brutalnie do głowy (swoją drogą przez pewnego młodego boksera) i siedzi i nie chce wyjść (piosenka nie bokser) - i tańczę i podryguję i śpiewam i naprawdę się zatracam. Bardzo mocno. Do utraty tchu.

Daft punk

Jot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz