Nie
wiem czy dojrzałam przez te 4 miesiące, ale czuję się rozłożystka
jak jabłoń albo nabrzmiała jak śliwka. Soki mi tryskają i dawno
już nie spotkało mnie tak fizyczne doświadczenie przepełnienia.
Idę i się czasem z łatwością wbijam w przestrzen ulicy, a czasem
na małym podjeździe dostaję zadyszki, jakbym pchała przed sobą
nie tylko siebie ale i kogoś jeszcze. Czasem, i to jest najgorsze –
obijam się o kanty. Kanciastych ludzi, kanciaste sytuacje,
mrukniecia a nie pomiałkiwania. Kanciaste powietrze, kt wbija się w
ciało a ja, starym zwyczajem wycofuję się. Zawsze się wycofuję,
bo jestem jak membrana – zbieram nastroje. Nie tyle boję się
krytyki, co nastawania na te pootwierane komórki mojego ciała.
Ciała, kt sztywnieje przy najmnijeszej próbie nacisku. Ten
eksperyment ciało – zauważyłam, że zachowuje się podobnie,
nieważne w jakich geograficznych przestrzeniach. Ten chód, ta
nastrojowość. Przemierzanie ulic. Bo jeśli w uszach gra mi coś
ciepłego, vocal hug – potrafię śmiać i uśmiechać się. Ale
czasem muzycznie zapadam się na ulicy i ten krok ratuje mnie przed
upadkiem, musi więc być mocny i zawzięty jak moja mina. Zbieram
więc już na poziomie muzyki. A co dopiero spotkanie z drugim?
Czasem trudno mi przejść tą próbę.
Póki
co, moje kroki w Bergen są niekiedy warszawskie. Lubię to.
Lubię
szukanie analogii. Przykładanie miasta do miasta. Szukanie jednego w
drugim. Dopatrywanie się znaczeń i obsikiwanie go swoją symboliką.
Moje Klostergaten to ulubiony pan w Rema 1000, to brukowana droga,
stukot obcasów na chodniku, widok na Bryggen, centryczne, bardzo
centryczne istnienie.
Ulriken
to od kilku dni jakaś metafora poranka. Wyrzucam śmieci na placu
Grighallen i widzę Ulriken, raz zalane chmurą, raz kompletnie
odsłonięte. Dziś różowe i pomarszone, kiedy szłam do pracy.
Punkty,
kt nas umiejscawiają, albo kt my umiejscawiamy aby poczuć się
zamieszkani/ne.
I
słucham Bon Iver, i znów na łóżku żyję od kilku godzin, marząc
o marzeniach i śniąc sny.
Bon
Iver jest zarówno sopocki, jaki i warszawski a teraz przeniesiony.
Więc to co pozbierałam najpierw w ciele, teraz zmieściłam w
jednym punkcie. W jednym wieczorze.
Ciało
– eksperyment.
/Norwegian Wood/
O, reprodukcję Van Gogha załączyłaś?:)
OdpowiedzUsuńZawsze wiedziałam, że ten cały impresjonizm, espresjonizm, abstrakcjonizm - you name it, to po prostu realizm subiektywny
to właśnie pl.przy Grieghallen, mój od dwóch tygodni widok - za każdym razem inne chmury i światło!
OdpowiedzUsuńrealizm subiektywny wyznaję! tak! :)