poniedziałek, 30 września 2013

Bell Hooks i kobieta za ścianą

Kobieta za ścianą jest częścią mojego życia od wielu lat. Choć mówię jej cześć i uśmiecham się do niej, formalnie nie znam jej osobiście. Nigdy nie umówiłyśmy się na pogaduchy, porozmawiać tak szczerze, od serca, choć jest w moim wieku mniej więcej, ale znam jej różne problemy, bolączki i codzienne perypetie, jako że słyszę wszystko przez ścianę.Wiem o niej wiele, przypadkiem, nie dlatego, że podsłuchuję aktywnie ze stereotypową szklanką przyłożoną do ściany, ale dlatego, że słyszę, chcąc nie chcąc. Rozmiar mojej wiedzy na jej temat mnie przeraża, bo obawiam się, że i ona zna parę moich sekretów.

Moje podejście do niej zmieniało się - zaczęłam od rozbawienia, bo moja sąsiadka jest żoną lokalnego byłęgo dresiarza-półgłowka-poczciwiny. Jego dres nie był oznaką przynależności do subkultury, ale jedynie strojem, bez finezynych akcesoriów (czapka baseballowa nike) ani starannie wybranego dresu - po prostu ubierał się wygodnie. Pisząc to, zdaję sobie sprawę, że znam nawet, albo wyobrażam sobie jak wyglądała historia romantyczna Kobiety zza ściany. Dresiarz-poczciwina, pojechał do wojska, zdążył się jeszcze załapać na zasadniczą służbę, co w jego przypadku było, jak wywnioskowałam, zajęciem nobilitującym. Z Wojska wrócił z żoną i pojawiły się dzieci. Kobieta jest wyjątkowa przez swoją brzydotę. Rzadko kiedy uznaję kogoś za brzydkiego - nie porównuję ludzi z obowiązującym kanonem piękna, uważam, że wszyscy moi przyjaciele i znajomi są piękni albo ładni z wielu względów - albo mają oryginalną urodę, albo ładną sylwetkę - czy to wysportowaną, czy filigranową, czy mocno kobiecą. Na twarzach ich maluje się życzliwość i empatia, lub mądrość czy inteligencja z nutką ironii w oku. Kobiecie zza ściany niestety nie da się przypisać żadnej z owych cech. Boli mnie to, że nie znajduję w niej niczego pozytywnego, więc nasza sąsiedzka kawka raczej nigdy nie dojdzie do skutku, choć chciałabym krzewić siostrzeństwo.

Istnieje też możliwość, że nie umiem dostrzec w niej żadnego piękna poprzez sposób jej bycia. Poznawszy jej zachowania moje nastawienie z rozbawienia przekstałciło się w zdziwienie i irytację. Od urodzenia dzieci Kobieta cały czas wyznaje metodę przemocy słownej wobec dzieci.  "Do łóżka! Do łóżka" - wrzeszczała agresywnym tonem Nataszy Blokus, "Odwróć się, gnoju!" - krzyczała jak jej synowie nie mogli spać. Jak podrośli zaczęła im "pomagać w lekcjach", "Debilu! Nic nie umiesz! Niczego nie rozumiesz! Kurwa, gnoju, jak dostaniesz jeszcze jedną jedynkę, to zobaczysz!"
Za ścianą wesoło było ze 2 razy przez te wszystkie lata. Zaprosili gości, grali z dziećmi w jakąś grę, a potem tańczyli i śpiewali... przy disco polo. Ale wybaczę słaby gust muzyczny, jak atmosfera się polepszyła.

Pewnego dnia, usłyszałam jej kłótnię z mężem. Zrobiło mi się jej naprawdę szkoda, bo zobaczyłam w niej człowieka, głęboko nieszczęśliwą osobę, która, szlochając, wygarniała mężowi, że już jej nie kocha, że mu się wcale nie podoba i go nie pociąga. Więcej nie padły - na tyle głośno przynajmniej, bym je słyszała - słowa o miłości. Kobieta kłóci się czasem z mężem, nie za często, głównie o pieniądze i grozi rozwodem. Zdarzyło się kilka razy, że mąż-safanduła tupnął nogą w reakcji na jej wrzaski, a jako, że przerasta ją siłą fizyczną użył przemocy. Słyszałam jak prosiła: "puść mnie". W takich chwilach jest mi bardzo źle. Czuję swoją bierność, współodczuwam z tą kobietą i jednocześnie gardzę nią, za wyżywanie się na dzieciach za swoją niedolę, za jej bierność i brak nadania swojemu życiu trochę szczęśliwości - czegoś więcej niż sprzątanie, gotowanie, zakupy spożywcze i TV.

Co ma do tego Bell Hooks? Właśnie w swojej książce Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum ocenia krytycznie ruch feministyczny zdominowany przez wykształcone kobiety z klasy średniej, które nie biorą pod uwagi potrzeb kobiet z klas uboższych i że nie zajmują się (mówimy o latach 80-tych a USA) programami zwalczania przemocy jako takiej, ale skupiają się na zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Jak pisze autorka, czarne akademiczki i akademicy raczej piszą o "cyklach przemocy" - czyli całego łańcucha przyczynowo-skutkowego, w ramach którego stosuje się przemoc.
Czarny (na polskie warunki - biedny) nie wykształcony mężczyzna idzie do pracy, w której szef poddaje go ciągłej kontroli i poniża. Mężczyzna, karmiony fantazjami dotyczącymi "męskiej supremacji", z których to przywilejów wcale sam nie korzysta, jako że owe przywileje pozostają domeną klasy średniej i wyższej, wraca do domu, w którym to wyżywa się na kobiecie. W ten sposób mężczyzna odbudowuje swoje ego i może dalej wierzyć, że jest "prawdziwym mężczyną". Zamiast wyrazić swój ból, czy cierpienie, krzywidzi kobietę w domu, bo może to zrobić bezkarnie, choć zamach na swojego "opresora" - czyli pracodawcę, nie uszedł by mu na sucho - wezwano by policję.
A zatem ból nie zotaje wyrażony, mężczyzna zachował się po "męsku" -przekuł cierpienie w agresję i oczyścił się tym sposobem. Już Hooks o tym chyba nie pisze, ale można sobie dośpiewać ciąg dalszy - kobieta, by zachować twarz - wyżywa się na dzieciach, a dzieci na słabszych w szkole itd.

Bell Hooks namawia, by ruch feministyczny zajął się również, a może przede wszystkim sprawami uboższych kobiet. Poprzez lekturę czuję, że Bell Hooks każe mi się zająć Kobietą zza ściany. Nie wiem, jak to zrobić, bo jako przedstawicielkę wykształconej "klasy średniej" (na polskie warunki), nie łączy mnie z nią nic i irytuje mnie ta jej ciągła zaczepność w sferze domowej i brak refleksyjności. Gdy leżę na kanapie z kolejną pozycją Krytyki Politycznej, a kobieta bluzga na dzieci, żeby nie jadły tyle mięsa, bo jutro dostaną niewiele, albo wrzaskiem przypomina mężowi, żeby kupił smalec i parówki, kontrast między nią a mną się wzmaga. Ale uświadamiam sobie, że choć zrzędzę na słabe zarobki, masę pracy i opresję seksistowsko-kapitalistyczną, to jak by powiedziała Bell Hooks, mylę się, bo w mojej sytuacji można najwyżej mówić o dyskryminacji. Opresja, modne słowo obecnie, tyczy się zjawisk takich jak za ścianą, a nie mojego, dość wygodnego życia.

Ola Hol

12 komentarzy:

  1. Kobieta zza sciany - moze każda z nas ma swoją własna? a czasem w pewnych momentach to my same jesteśmy takimi zza ściany (?)to ważna kwestia ten podniesiony temat.
    Moja przyjaciołka, kt była rok temu na Kongresie KObiet mówiła, że najb.wzruszyły Ja feministki z małych lokalnych spłecznosci, kt opowaidały o realnych potrzebach i problamach.
    Nie chcę mówić, że jest albo-albo - realne preoblemy kobiet zza ściany kontra feminizm inteleketualistek z klasy średniej.
    Dobrze jest natomiast wiedzieć, że wszytskie żyjemy obok siebie, ściana w ścianą. Gdyby jeszzce w tym wszytskim było miejsce na refelksję....bo znamy mechanizm przemocowe tylko co dalej??

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, co dalej... Jak się zsiostrzyć? Bell Hooks pisze właśnie o potrzebie aktywizmu i teorii, żeby nie ustawiać hierarchii - gdzie teoria góruje nad praktyką albo odwrotnie.
    No i o konieczności przyciągnięcia i wysłuchania tych biedniejszych kobiet, czy tych gorzej wykształconych. A propos mojej zza ściany, to już chciałam zaproponować, że pójdę z tymi dziećmi gdzieś, żeby przestała wrzeszczeć, albo że im w nauce pomogę. Oczywiście nie zroiłam tego, bo jej dzieci nawet mi dzień dobry nie mówią, więc zakładam, że moja propozycja spotkała by się z odmową. Bo jak ofiarujesz coś za darmo, ludzie się dziwnie patrzą i są podejrzliwi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się zasiostrzyć...ostatnio miałam krótką dyskusję z Terje na temat feminizmu, ogólnie mowiąc starałam się Jemu wytłumaczyć, że to co dla nich (dla nich - Norwegów) jest jakąs normą (np.równa płaca dla kobiet i mężczyzn), dla nas jest jakimś nie do przeskoczenia, nieuprawomocnionym i ognistym bardoz propblem, i czasem potrzebujemy krzyczec (wiem Ola, nawet to, ze czytasz ksiażki, kt w tym regionie były poczytne w latach 70tych, u nas są jakby społeczną rewolucją (oczywiscie, gdyby jeszcze jako taką znaną ogółowi!). Rzecz jednak w tym, jak póbowalam poiwedziec T., że On też musi mieć świadomsć, że są takie kobiety zza ściany (czyli np. Polska), kt jeszcze wiele spraw musi sobie uświadomosć...
    Moze wszytsko jest na poziomie świadomosci - kt trzeba przekłuć w praktycyzm.

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiscie pytanie jak wciąż jest aktualne i nie znajduję na nie tak łatwo odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiście to ujęłaś, Polka, jako kobieta zza ściany dla Norweżki. A co Terje sądzi odnośnie feminizmu?:)

    Poza tym, nie dodałam, że słuchając co się dzieje za ścianą, zastanawiam się ile we mnie jest Kobiety zza ściany - też bywam agresywna, ale na pewno nie tak! Tak łatwo dostrzec prosty mechanizm psychologiczny u innych - cykl przemocy, ale u siebie równie łatwo można przegapić różne, doskonale widoczne dla innych kwestie.

    Poza tym polecam opowiadanie "The Yellow Wallpaper" Charlotte Perkins Gillman, jeśli nie czytałaś - z XIX w, krótkie i bardzo mocne, i jest tam figura kobiety zza tapety (żółtej zresztą).

    OdpowiedzUsuń
  6. wydaje mi się, że to słowo w zdaniu nie jest dla nIego rażąca jak np.dla Polaka (skoro idziemy ta analogią!), ale już kiedy wyodrębni się je i zostaje samo FEMINISTKA wzdryga się mimowolnie (jak każdy szanujący się Polak i Polka też!), a ja uczę reagować niealergicznie na to słowo straszak, kt ma co by nie było taką moc. Ale do rzeczy - najpierw zawsze trzeba stworzyć próbę definicji (wciąż o nia pytają! pamiętasz naszą rozmowę Ola? a co to włąsciwie jest feminizm???) zatem nie ma dyskusji przed zdef.) (Ha! to ciekawe, bo jeśli juz sie spieramy na poziomie definicji to raczej nie uda nam sie pójść krok dalej).
    Jeśli już uda się wyjaśnić to w tym przypadku jakos próbuję ująć to w tych standardach - normy i nienormy, czyli wzór Norge - a my jako antywzró. T.zwrócił mi uwagę, że te róznice występują np. na poziomie Polska-Rosja, i że nasza def.też się przesuwa. Owszem.
    Czyli, ze co - że kobieta zza sciany jako figura retoryczna występuje jako Polska-Rosja.

    Yellow Wallpaper muszę przeczytać!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bell hooks definiuje feminizm w taki sposób, że mogłoby się Terje'mu nie spodobać;) Ale nie jestem pewna. - Hooks odrzuca definicję feminizmu w znaczeniu liberalnym (czyli walki o równość z mężczyznami -no bo z którymi mężczyznami kobiety chcą być równo, skoro nie wszyscy mężczyźni są sobie równi?). Odrzuca również wizję feminizmu radykalnego, czyli separacji od mężczyzn, poprzez tworzenie subkulturowych przestrzeni tylko kobiecych.

      Jej definicja oznacza walkę z seksizmem, który leży u podłoża patriarchatu i kapitalizmu. Hooks nie uważa, że seksizm to wina mężczyzn, ale jest inherentny dla systemu, podtrzymywany przez mężczyzn i kobiety i wynika z ogólnego hierarchicznego porządku opartego na stosunkach dominacji. Zatem dla niej walka z seksizmem oznacza przede wszystkim walkę ze stosunkiem kontrolujący-kontrolowany na wielu polach, (mężczyzna-kobieta, rodzic-dziecko, pracodawca-pracobiorca, nauczyciel-uczeń itd.) . Autorka uważa, że należy dążyć do eliminacji rozumienia władzy wyłącznie w kategoriach kolonizacji (ludzi, terytorium etc) przy użyciu przemocy i uważa, że można sprawować władzę, bez jej negatywnych konotacji - czyli bez przymusu i dominacji. Ale także, w związku z nierównościami ekonomicznymi, walka z seksizmem zawiera w sobie walkę z kapitalizmem, i to myślę nie spodobałoby się T.:

      Usuń
    2. btw może to właśnie etymologia zaścianka?

      Usuń
  7. Wciąż pod wpływem hooks i roli kapitalizmu.
    Myślę sobie, gdybym pochodziła z grupy uprzywilejowanej ekonomicznie i moje zasoby przeznaczyłabym na cele społeczne - okrzyknięto by mnie dobroczyńczynią. Ale nikt nie zauważa, gdy my, żuczki, z klasy (podobno średniej ale raczej) pracującej, nie docenia, gdy porzucamy (wątpliwy) przywilej w korporacji i robiimy coś na rzecz społeczeństwa.

    Ah te podwójne standardy moralne;)

    OdpowiedzUsuń
  8. podwójne a nawet potrójne czasem :P

    e jeśli chodzi o stosunek kontrolujący np.nie występuje w tutejszej firmie, w kt pracuję, i poza tym przestrzegają parytetów jeśli chodzi o zatrudnienie. I w tym kontekscie rozmwaianie o kobietach (z naciskiem, ze nie powinny!) występuję tyko jako najbardziej pijane bohaterki wieczórów - bo PODOBNO TU NORWEŻKI BARDZO DUŻO PIJĄ, UPIJAJĄ SIĘ WŁAŚCIWIE BEZ UMIARU ... także tutaj rysuje się nam kolejny poziom dyskursu.
    Zastanawiace - dla jakiego kraju - Norweżka jest kobietą zza ściany i czy jest?

    OdpowiedzUsuń
  9. Może dla Szwedek - ta Norweżka-wieśniaczka, bo Szwedzi ponoć takie mają mniemanie o Norwegach;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ha!
    widzisz, zawsze coś się znajdzie ;)

    OdpowiedzUsuń