wtorek, 17 września 2013

Poezja na budowie

Bergen o 5 rano jest pastelowe, ale nie tym rodzajem koloru jak z Chagalla. Przeważają soczyste błękity i świeżość deszczu, kt nawet jeszcze nie ma, choć przecież jest figurą retoryczną tego miasta.
Nie pędzę przez ulicę, choć jednak pędzę. Ruch porannej zmiany nawal jest jakby spacerowaniem dla przyjemności. Nerwowość kroku, kt do tej pory nie mogę się pozbyć nie wynika z narzuconej dynamiki, przywiozłam ją ze sobą. Tak trudno mi jeszcze spowolinić obawy, bo przypomina to jedno z zadań z gimnastyki – jednocześnie ruszać w prawo prawą ręką a w lewo lewą. Jeśli mam zwolnić obawy, powinnam także zwolnić marzenia. Albo chociaż ich obietnice. Jednak marzenia porywają mnie w tak niebywale przewrotny sposób, że nerwowo przyśpieszam kroku pędząc ku nim.
I tak – szłam dziś, a to dziś zaskoczyło mnie od nowa.

Pracuję na budowie rewitalizowanej Filharmonii Edvarga Griega. Nie wiem w zasadzie co jest mocniejsze – czy to, że rzeczywiście pracuję na budowie, czy to, że pracuję na budownie w filharmonii.
Chodzę, dźwigam, szarpię się, wynoszę, podnoszę. Kurz i magiczne pyły mam w każdej szczelinie ciała. Piję kawę i myślę na 200%, i nie myślę na 300%. Jest to b.dziwny sposób niemyślenia, a raczej nie rozmyślania. Albo raczej nie myślenia ale rozmyślania, Tylko podmiot zamienił się na przedmiot, w sensie nie myślę o sobie, jestem tylko oczami. Używam rąk, choć przecież one nie odczuwają, to bardziej serce pracuje. Jeden dzień pozwolił mi wejść w szczeliny tego miejsca, kt muszę przynać tak bardzo mi brakuje. Choć pluję i się zrzymam to brakuję mi tego rodzaju uczestnictwa. Tego „robienia”, zaglądania. Zlizywania kurzu z krzeseł czakających na widzów. Tu nie zlizuję. Tu układam w stosy, chodzę po labiryncie. Jest szatnia bo są wieszaki. Jest scena, bo nawet jeśli pracują wiertarki i odkurzacze to dźwięk jest czysty i uniwersalny. Płaczący jakiś. Nie jest to lament. Jest to raczej opowieść o ludzkiej kondycji. O zbliżaniu się do punktów, dzieki kt możemy pójść dalej.
I wirujące, jak żagle. płótna składane na dziedzińcu z widokiem na Ulriken.

I ja zawieszona pomiędzy tym co muszą robić moje ręcę i tym co będą kiedyś robić. Z emocją tak wielką, że aż niewypowiedzianą.

2 komentarze:

  1. Praca na budowie w kasku! To jest grrl power. Szacun! No i ten Grieg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak to ten wysiłek skłania Cie do refleksji, a nie myśląc myślisz dwa razy więcej niż Ci się wydaje. Podpisuję się pod Olą, szacun! Nie tylko za wysiłek ale za odwagę!

    OdpowiedzUsuń